29 marca 2014 r. - wstawiłam część drugą, znajdziecie ją po dacie w środku tekstu ;)
_____________________________
Witam po tak długiej przerwie!
_____________________________
Witam po tak długiej przerwie!
Przez jakiś czas w ogóle straciłam zapał do tłumaczenia, ale nie martwcie się, na pewno zostanie ukończone. Może zajmie mi to trochę więcej czasu, ale skoro jestem już tak blisko końca, nie ma mowy, żebym z tego zrezygnowała.
Jeszcze chciałam ogłosić, że to tłumaczenie obchodziło niedawno (tak dokładnie to 24 kwietnia) już trzecie (!) urodziny. Nigdy nie sądziłam, że na tak długo zwiążę się z tym tekstem - myślałam rok, góra dwa. Jak widać, nie wszystko zawsze okazuje się tak łatwe, jak na początku się wydawało. Chciałabym serdecznie podziękować wszystkim czytającym za motywowanie mnie do pracy oraz Nox, która doprowadza każdy rozdział do stanu używalności ;)
Życzę miłej lektury!
Lileen
***
Harry
obudził się i zobaczył jasną głowę z jedwabistymi włosami, do których sięgnął
zanim się całkowicie obudził. Był pewien, że rozpoznałby włosy Ginny nawet w
nieprzeniknionych ciemnościach, dzięki ich niewielkiej wadze i lekkim,
kwiatowym zapachu.
–
Gin?
– Hej, patrzcie, kto się obudził. –
Ginny uśmiechnęła się do niego, opuszczając książkę, którą oparła o jego nogi.
Podała mu okulary i nachyliła się, by go pocałować. Harry lekko ją przytulił. –
Nie strasz mnie tak więcej. Nie mogę uwierzyć, że byłeś na tyle głupi, by móc
zostać zabitym przez kogoś, kto nie ukończył nauki obrony przed czarną magią,
trzymając różdżkę w ręce.
– Tak, wiem. To było głupie. – Harry
nieśmiało się uśmiechnął. – Przepraszam. Ale ona była taka… mała.
– Jak Hermiona, a wiesz, do czego
jest zdolna. Może wywrócić cię na lewą stronę i nawet się nie spoci. –
Spojrzała na niego z powątpiewaniem i cmoknęła w nos. – Jak się czujesz? Pani
Pomfrey powiedziała, że możesz być trochę oszołomiony.
– Heh. Tak można powiedzieć w
grzeczny sposób. Przez chwilę byłem jakby naćpany. Snape mówił…
Głos ugrzązł mu w gardle. Snape.
Ostatniej nocy rozmawiał ze Snape’em – nie był pewien konkretnie pory,
pamiętał, że było ciemno. Rozmawiali o matce Harry’ego, Hermionie i…
– Harry? Wszystko w porządku?
Zrobiłeś się trochę zielony. – Ginny delikatnie dotknęła jego policzka. –
Zawołać panią Pomfrey?
– Nie. Wszystko w porządku. –
Przełknął głośno. – Chyba miałem halucynacje zeszłej nocy. Wydawało mi się, że
Snape tu był i… taak. To naprawdę dziwne.
– Snape był tutaj. Zostawił notkę
pani Pomfrey, w której przekazał, że podał ci więcej eliksiru nasennego i rano
powinno być wszystko w porządku. – Ginny zmarszczyła brwi. – Czemu pomyślałeś,
że miałeś halucynacje? Był miły?
– No… tak. Rzekłbym nawet prawie
przyjazny. – Harry usiadł, pukając się palcem po głowie w celu przypomnienia,
co się wydarzyło. – A ja… wiesz, jak się zachowuję, kiedy jestem pijany?
Ginny zaśmiała się.
– Gadasz, co przyjdzie ci na myśl i
sądzisz, że wszystko jest zabawne?
– Tak. – To był powód, dla którego
Harry teraz próbował unikać picia w otoczeniu, gdzie nie przebywali jego
najbliżsi. – Zachowywałem się w ten sposób, tylko bez bełkotania. A
przynajmniej tak sądzę. Śmiał się kilkukrotnie, więc chyba to musiało być choć
trochę zabawne.
– Wow. On się uśmiechał? Do ciebie?
– Tak. Cóż, nie do mnie. – Harry złączył swoje palce z jej. – Trochę mówił o mojej
mamie.
–
Serio? Co powiedział? – Ginny przytuliła się do niego, doskonale wiedziała, że to zawsze powodowało poprawę jego samopoczucia.
– Że jest bardzo podobna do
Hermiony. – Harry uśmiechnął się na to wspomnienie. – I że naprawdę lubiła
quidditcha. Na każdym meczu zdzierała sobie gardło od krzyczenia. Jeszcze
rzucała w ludzi piórnikiem, kiedy przeszkadzali w prowadzeniu zajęć.
Ginny zaśmiała się.
– Jak Hermiona, tylko głośniejsza.
Miło się tego słucha.
– Też tak sądzę. – Lily zawsze
wydawała się łagodnym oraz cichym przeciwieństwem rozrabiającego i
towarzyskiego Jamesa. Teraz wszystko miało więcej sensu – włączając jej szczerą
obronę Snape’a. Hermiona zrobiłaby to samo. – To było dziwne. Zachowywał się… jak
nie on.
– Cóż, może dlatego, że ty również
nie byłeś wtedy sobą. Zawsze jesteś wobec niego okropny, Harry. Może był tak
zaskoczony twoim dobrym humorem i śmiechem, że nie mógł wymyśleć dobrej riposty.
Harry skrzywił się.
– Wiesz, muszę się z nim zgodzić w
jeszcze jednej kwestii. Hermiona ma zawsze rację i to jest strasznie
wkurzające.
Ginny zaśmiała się.
– Niby dlaczego? Ponieważ zawsze
powtarzała, żebyś był dla niego milszy?
– Tak. Myślę, że to na niego działa.
– Harry prawie marzył, by jednak nie działało. Odpowiadało mu wyobrażenie Snape
jako kompletnego dupka i nagle okazuje się, że był dupkiem jedynie w małej
części. To nie fair. – Tłumaczył mi to i inne takie.
– On zawsze tłumaczy.
– Nie dla mnie.
– Może nigdy nie pytałeś. – Ginny
usiadła, krzyżując nogi i przerzucając włosy przez ramię. – Jest nieuprzejmy, jeśli nie wykonujesz
zadania zgodnie z poleceniem, ale wytłumaczy, jeśli spytasz. Podczas wojny
długo pracowałam z nim i Hermioną, wiesz o tym.
Harry spojrzał na nią zaszokowany.
– Mówisz, jakbyś go lubiła –
powiedział. Zabrzmiało to bardziej oskarżycielsko, niż miał w zamiarze.
– Nie jest tak, że go lubię. Przez większość czasu jest
denerwującym dupkiem. Ale szanuję go. Widziałam go rozkazującego wycofanie się,
podczas gdy wlewał w kogoś eliksir uzupełniający krew, rzucając klątwami w
przeciwników i jednocześnie przytrzymując czyjś brzuch w całości z resztą ciała.
Mogę nie lubić go jako osoby, ale jednak poszłabym za nim w ogień. – Ginny
wyglądała znacznie poważniej niż zwykle.
– Tak samo jest z Hermioną. Jest lepsza ode mnie w zaklęciach
leczniczych, dlatego miałyśmy dużo okazji razem pracować.
Harry
zmarszczył brwi.
–
Dlaczego nigdy wcześniej o tym nie wspomniałaś?
Wzruszyła
ramionami.
–
Nie chciałeś słuchać. No i nie wydawało
się to czymś ważnym.
Harry
otworzył usta, by odpowiedzieć, ale zamknął je ponownie. Ginny nie myślała, że
Snape jest taki zły. Hermiona wyglądała, jakby go lubiła. Musiał przyznać, że
zwykle miała rację, szczególnie, kiedy chodziło o ludzi; podczas gdy Harry
wydawał prawie katastrofalnie błędne wyroki. Tom Riddle, na przykład. Barty
Crouch udający Moddy’ego. Nie lubił Snape’a. Nigdy nie lubił Snape’a. Jednak
może powinien chociaż spróbować być
kulturalnym.
–
Pewnie nie było – powiedział zmieszany. – Wzajemnie darzymy się niechęcią. Ale
od teraz będę zachowywał się wobec niego kulturalnie, okej? Może… nie jest taki
zły, jak myślałem.
Ginny
mrugnęła.
–
Szczerze, to jest coś, czego nigdy nie spodziewałam się usłyszeć z twoich ust,
Harry.
Uśmiechnął
się z żalem.
–
Myślę, że złapałem trochę dojrzałości od Hermiony. Próbuje zarazić tym mnie i
Rona od lat.
Ginny
parsknęła.
–
Ron chyba jest pod ochroną. Ale widzę u ciebie nadchodzące sygnały powodzenia
jej misji.
–
Ron tylko nie marnuje jej na ciebie. Jesteś jego siostrą, nie potrzebuje ci zaimponować.
***
Ron
był zmartwiony. Ogólnie miał nikłe pojęcie o anatomii, ale był prawie pewien,
że zachowanie Harry’ego nie powinno mieć nic wspólnego z dźgnięciem nożem. Może
trucizna nie wydostała się z jego ciała całkowicie.
Od
ponad godziny byli na eliksirach. Harry nie wymamrotał ani jednego komentarza
na temat Snape’a – w zamian kiwał grzecznie głową, kiedy ten nadchodził i mówił
„profesorze” bez jakiegokolwiek przymusu. Ron próbował upewnić się, czy przypadkiem
nie ma gorączki, ale przyjaciel uderzył go za to książką.
Poza tym małym zamieszaniem Harry pracował
cicho i spokojnie, dzięki czemu jego eliksir był znacznie bliżej skończenia niż
Rona, który próbował przestać się gapić na niego w oszołomieniu. Harry
uważający i grzeczny na eliksirach. Czy świat oszalał?
Najwidoczniej
tak, ponieważ Snape zachowywał się równie dziwacznie. Na powitania Harry’ego
odpowiadał krótkim skinieniem i przystępował do niespodziewanego ignorowania go
na zajęciach przez trzydzieści osiem minut według zegara wiszącego na ścianie. Po tym czasie skomentował, nieco zjadliwie, niepoprawne
proporcje piołunu w wywarze – a Harry tylko przytaknął i dodał więcej! I Snape
sobie poszedł!
Albo
coś było nie tak, albo ktoś podmienił jednego z nich. Lub obu. Na pewno
chodziło o nich obu.
***
Ron
ukradkiem wsunął liścik w jej dłoń, kiedy wchodzili na zajęcia z obrony.
Hermiona zdziwiła się, kiedy to zrobił, ale ten stan zwiększył swoje natężenie,
gdy przeczytała jego zawartość.
Hermiono,
podejrzewam że ktoś rzucił jakąś klątwę na Snape’a i Harry’ego, są uprzejmi wobec siebie od czasu eliksirów. To naprawdę dziwne. Proszę porozmawiaj z Harrym i dowiedz się, o co chodzi. Sam mógłbym to zrobić ale ty jesteś lepsza w rozmawianiu. I jeśli Dilly będzie miała czas poproś ją, żeby naprawiła moje pomarańczowe skarpetki. Potrzebuję ich na owutemy.
Ron
podejrzewam że ktoś rzucił jakąś klątwę na Snape’a i Harry’ego, są uprzejmi wobec siebie od czasu eliksirów. To naprawdę dziwne. Proszę porozmawiaj z Harrym i dowiedz się, o co chodzi. Sam mógłbym to zrobić ale ty jesteś lepsza w rozmawianiu. I jeśli Dilly będzie miała czas poproś ją, żeby naprawiła moje pomarańczowe skarpetki. Potrzebuję ich na owutemy.
Ron
To
była typowa wiadomość od Rona, włączając niepoprawną interpunkcję i wzmiankę o
skarpetkach. Jednak sugestia, że Severus i Harry są wobec siebie uprzejmi
wskazywała, że Ron ma halucynacje albo ktoś zastąpił tę dwójkę kimś pod
eliksirem wielosokowym.
Spytanie
Harry’ego wydawało się najlepszym, co mogła zrobić na początek, więc kiedy
złapała jego wzrok, gdy pakowali książki, spytała:
–
Harry? Mógłbyś odprowadzić mnie do pokoju?
Coś
było inaczej. Zamiast zrobić
niezręczną minę i przypomnieć sobie o czymś do zrobienia, co praktykował, kiedy
tylko zaproponowała mu potrzymanie lub odwiedzenie Martina, uśmiechnął się
promiennie.
–
Jasne. Chciałbym coś z tobą omówić.
Kiedy
tylko dotarli do jej prywatnego dormitorium, Hermiona odłożyła torbę na łóżko i
odwróciła się do Harry’ego.
–
Dobra… czemu straszysz Rona?
Spojrzał
na nią zdziwiony.
–
Straszę Rona?
–
Powiedział, że byłeś dziś miły dla profesora Snape’a na eliksirach. – Hermiona
odczuła lekką ulgę, kiedy Severus oznajmił, że powrót na lekcje zakłóciłby jej
spokój i dodatkowo była daleko w tyle z materiałem. Stanie z nim twarzą w twarz
podczas zajęć, byłoby bardziej niż niekomfortowe. – Myśli, że dzieje się coś
okropnego.
Harry
parsknął.
–
Taak, próbował sprawdzić, czy mam gorączkę. Wytłumaczę mu to później. –
Podszedł do kołyski, w której Martin twardo spał z Dilly sterczącą nad nim. –
Hermiono? Mógłbym go wziąć na ręce?
Hermiona
zwykle podchodziła do dziecka i przytulała przez chwilę po powrocie z zajęć,
ale skoro to był pierwszy raz, kiedy Harry sam zaproponował, że je potrzyma…
–
Oczywiście. Nie zapomnij przytrzymać główki.
–
Nie zapomnę. – Harry przygarnął Martina trochę niezdarnie, przykładając go
sobie do piersi. – Słuchaj, chciałem z tobą pogadać. Wiem, że byłem trochę… no…
właściwie niezainteresowany Martinem.
–
Też odniosłam takie wrażenie. – Zmarszczyła brwi. – Harry, zrozumiałam, że nie
chcesz być jego ojcem chrzestnym. To duża odpowiedzialność…
–
Nie, ja chcę nim być. Cóż, chcę teraz. – Harry uśmiechnął się do maluszka. –
Byłem tylko… ee… trochę zazdrosny. I nie byłem tego świadomy aż do poprzedniej
nocy.
Hermiona
spojrzała na niego zaskoczona.
–
Zazdrosny?
–
Cóż, tak. – Harry westchnął, siadając na jednym z małych foteli. – Hermiono,
opiekowałaś się mną od pierwszej klasy. Zawsze wyciągałaś mnie z tarapatów albo
powstrzymywałaś od wpakowania się w nie. Za każdym razem toczyliśmy wielką
bitwę, ponieważ próbowałaś mnie chronić, a ja nie chciałem tego przyjąć. Byłaś
jedyną osobą poza Syriuszem, która… nie wiem. Patrzyła na mnie pierwszego.
Wszyscy inni mają własne rodziny, które są ważniejsze ode mnie. – Wzruszył
ramionami, lekko czerwieniejąc z zażenowania. – Nigdy się nad tym nie
zastanawiałem. Byłaś… zawsze dla mnie. I wtedy pojawił się Martin i stałem się
zazdrosny, ponieważ jest ważniejszy dla ciebie niż ja.
–
Och, Harry… – Hermiona pociągnęła nosem, siadając na jednym z podłokietników
fotela, na którym siedział, i przytulając go mocno. – Nie miałam pojęcia. To,
że mam teraz Martina, wcale nie zmniejszyło mojej troski o ciebie, wiesz?
Harry
położył głowę na jej ramieniu, wydając lekko zadowolony odgłos.
–
Taak, teraz wiem. Ja tylko… nigdy nie
musiałem się tobą dzielić. Ron to co
innego.
Hermiona
pokiwała głową.
–
Rozumiem. Naprawdę.
–
To dobrze, bo to nie jest tak, że nie lubię Martina. Chcę być jego chrzestnym.
Tylko… wiesz. Musiałem to przemyśleć.
Hermiona
zmarszczyła brwi.
–
Jak tego dokonałeś? Rozmyślanie nad samym sobą nie jest twoim ulubionym
zajęciem.
Harry
ponownie się zarumienił.
–
Cóż… zeszłej nocy pani Pomfrey musiała pojechać do Munga z Orlą Quirke,
dziewczyną, która próbowała mnie zabić, więc zostawiła ze mną Snape’a, żeby miał
na mnie oko, kiedy się obudzę. No i się obudziłem, ale byłem trochę… nie jak
ja. Wiesz, jak się zachowuję, gdy się napiję?
–
Merlinie drogi. – Próbowała, naprawdę próbowała się nie uśmiechać, ale nic nie
mogła na to poradzić. – Chichotałeś do niego?
–
Tłumaczyłem mu, że nie mogę wyjść z łóżka, ponieważ nie widzę swoich kolan, nie
czułem ich i byłem święcie
przekonany, że nie powinienem próbować chodzić, póki nie będą w pełni ze mną. –
Harry uśmiechnął się nieśmiało. – Powiedziałem mu, że przez lata powtarzałaś
mi, że nie próbuje mnie otruć, ale nie chciałem ci wierzyć, bo go nie lubię.
–
O, nie… - Hermiona zakryła usta dłonią, patrząc na przyjaciela z przerażeniem.
– Co on na to?
–
Wspomniał coś o stanie upojenia oraz że jest całkowicie świadomy mojej niechęci
wobec niego i tym, że nasza wzajemna niechęć jest jedynym, co nas łączy. Chyba
uważał to za zabawne.
–
Dzięki Merlinowi. – Hermiona powstrzymała dreszcz. Jeśli ojciec i chrzestny
Martina przeszli do otwartego konfliktu, kot mógł pakować walizki niemal
natychmiast. Obydwaj mieli skłonność do wygadywania rzeczy, kiedy poniesie ich
złość.
–
To było dziwne. Mówiłem szczerze i głupio, sposób, kiedy jestem sobą, a on…
cóż, on nie nazwał mnie głupkiem ani razu, choć byłoby to wtedy uzasadnione. –
Zmarszczył nos, nieobecnie kołysząc Martinem, który obudził się i zaczął
gaworzyć. – Nienawidzę tego przyznawać, ale miałaś rację, co do bycia uprzejmym
dla niego. Próbuje robić to samo, nawet, jeśli wciąż się nie lubimy.
–
I to wystraszyło Rona?
–
Raczej, dlaczego wystraszyliśmy Rona. – Zaśmiał się. – Wydaje się, że
zawarliśmy niepisany rozejm. Nie lubię go, on nie lubi mnie, ale podeszliśmy do
sprawy jak dorośli.
–
Który, miejmy nadzieję, nigdy nie zostanie zerwany. – Martin zaczął popłakiwać
i Hermiona wzięła go na ręce. – Jest głodny. Możesz się ulotnić, jeśli chcesz.
–
Nie mam zamiaru. – Pospiesznie odwrócił wzrok. – Tylko nie chcę patrzeć. To
jest… wiesz, jesteś dla mnie jak starsza siostra. Są takie części twojego
ciała, które oglądając, czułbym się niezręcznie.
Hermiona
przemyślała to podczas rozpinania szat i układając Martina w dogodnej pozycji,
po czym skrzywiła się.
–
Taak, rozumiem twój punkt widzenia. Ja również nie chciałabym zobaczyć twoich
strategicznych części.
Harry
zdecydowanie patrzył w druga stronę, ale koniuszki jego uszu zaświeciły
czerwienią.
–
Dobrze, bo nigdy ich nie zobaczysz.
Szlachetnie
powstrzymała się od powiedzenia mu, że Ginny i tak – w przeciwieństwie do
Hermiony – właściwie zdała jej dość szczegółowy opis. Panna Weasley nie była zbytnio
zawstydzona, a czuła potrzebę odwdzięczenia się po komentarzu na temat
części ciała Rona podczas podróży powozem na początku roku.
–
Chcielibyście z Ronem zjeść jutro ze mną śniadanie? Oczywiście Ginny też. Dilly
przynosi je teraz dla mnie, więc jestem pewna, że nie sprawi jej problemu
zabranie więcej dla nas wszystkich – chyba, że część Rona będzie wymagała
ponownej wędrówki.
***
(29 marca 2014 r.)
Severus
pędził jak burza korytarzem wprost do swojego biura, kipiąc ze złości. Dwie
godziny. Tygodniowo miał dwie godziny przeznaczone na grę w szachy z
Hermioną, a jeszcze większość czasu, który wcześniej z nią spędzał, pochłaniało
warzenie eliksirów. Tylko dwie godziny, w ciągu których mógł na nią patrzeć,
mówić do niej, skupić jej uwagę na sobie
zamiast na korzeniach mandragory lub lotkach szpiczaka.
Mając
jeszcze całe dwadzieścia minut zabrane z tych dwóch godzin przez głupie i bezsensowne
zamieszanie w pokoju wspólnym Slytherinu, rozważał zamienienie obojga
walczących – oraz dziewczynę, o którą
się kłócili – w ropuchy. Decydujący w tej sprawie mógł być fakt, że sprzeczka
zaczęła się przed ich umówionym spotkaniem. Hermiony mogło już w ogóle tam nie
być. Zmęczona czekaniem mogła wrócić do siebie. On zostałby zmuszony do
czekania następny tydzień. A do owutemów zostało tylko parę tygodni - jeśli
któryś z tych wypełnionych pożądaniem nastoletnich idiotów zabierze mu kolejne
dwie godziny z czasu, jaki ma okazję z nią spędzić, naprawdę zamieni ich w
ropuchy.
Zaczerpnął
głębokiego wdechu, kiedy zobaczył światło wydobywające się zza drzwi jego
biura. Wciąż tam była. Nie stracił jej całkowicie. Mieli ponad półtorej
godziny. Poświęcił cenną minutę, by się uspokoić, po czym otworzył drzwi.
Patrzył
przez długą chwilę, zanim prędko się odwrócił, cofając wystarczająco, by
zamknąć drzwi i utkwić w nich spojrzenie.
–
Przepraszam, panno Granger.
–
To ja powinnam przeprosić – powiedziała zawstydzona. Zamknął oczy. Kiedy
spojrzała na ich syna z czułością, włosy zebrane w gruby warkocz spływały jej w
dół ramienia, szatę miała podwiniętą. Mógł zobaczyć to tak prosto, jakby ciągle
na nią patrzył. – Kazałam Dilly przynieść go na dół, kiedy zobaczyłam pańską
wiadomość, że może to zająć trochę czasu. Mały zaczął płakać i... cóż. To
potrwa tylko chwilkę.
–
Oczywiście. – Severus ciężko przełknął. – Rozumiem. – Obrócił się, starając nie
patrzeć na nią, i podszedł do tacy ustawionej na biurku. Ręce lekko mu drżały
podczas nalewania sobie filiżanki naparu. –Herbaty?
–
Tak, poproszę. – Hermiona chodziła przed nim i w momencie, kiedy obrócił się
ostrożnie – z herbatą w ręku – jej szaty ponownie były opuszczone. Martin
został włożony w stosik kocyków, przez które wyglądał, według Severusa, jak
bardzo mały kosz na pranie z wystającymi rączkami, które unosiły się na tym
samym poziomie, co stół. – Mogę powiedzieć Dilly, żeby zabrała go z powrotem do
mojego pokoju, jeśli pan tego chce.
–
To nie będzie konieczne. – Nigdy nie prosił ją o możliwość potrzymania dziecka,
ostrożnie unikając okazania nadmiernego zainteresowania. W końcu miał teraz
szansę zobaczyć swojego syna i nie zamierzał jej zmarnować. – Wydaje się być
cichy.
–
Póki co. – Hermiona uśmiechnęła się do syna, dotykając końca kocyka i otulając
małego delikatnie, jakby był drogocennym kamieniem. – Powinien usłyszeć go pan,
gdy jest zły. Brzmi wtedy jak mała mandragora.
–
Wszystkie dzieci tak mają, jak słyszałem. Wygląda… – Severus przerwał, słysząc
skrzypienie. Obrócił się i zobaczył uchylone na kilka cali drzwi. Zza nich
wychylała się paskowana mordka i jasnobrązowe oczy Akilah. Lekko zmartwiony
spojrzał na Hermionę. – Czy kuguchary są niebezpieczne dla dzieci?
–
Krzywuś lubi Martinka – odpowiedziała niepewnie. –Akilah pewnie chciała
zobaczyć, co to za zabawnie pachnąca rzecz, którą przyniosłam ze sobą. – Nawet
jeśli tak sądziła, zbliżyła się do syna,
wyciągając rękę, by w razie czego móc go ochronić.
Kugucharzyca
zignorowała ich dwoje, wskakując na szachownicę tak lekko, że żaden pion nie
zmienił swojego położenia. Stanęła w rogu, wyciągnęła łapę w stronę kocyka,
próbując przysunąć go bliżej siebie.
Klepiąc, zaczęła go ponownie kołysać, ale pozostając inaczej nieruchoma. Akilah kucnęła i zanim
któreś z nich zdążyłoby ją powstrzymać, skoczyła lekko wprost na koniec
okrycia. Wpatrywała się z oczywistą fascynacją w dziecko, kiedy nagle obróciła
gwałtownie pyszczek w stronę Severusa.
–
Tak, to mój syn – odparł cicho, czując się trochę dziwnie, odpowiadając na
niezadane pytanie.
Akilah
ponownie spojrzała na Martina, wyciągając szyję, by bardzo delikatnie przesunąć
nią po policzku dziecka. Martin poruszył się, wymachując drobną rączką i
uderzając zwierzaka prosto w ucho. Nie zwróciła na to uwagi, ale Hermiona
sięgnęła szybko w jej stronę. Właśnie zaczęła mruczeć, ostrożnie wciskając się
naprzeciw Martina i pocierając czule o niego nosem.
–
Chyba go lubi – cicho oświadczyła, kiedy Martin zagruchał i z powrotem pogrążył
się we śnie.
–
Mam taką nadzieję. – Sięgnął do gładkiej i jasnej sierści Akilah, koniuszkami
palców przypadkowo musnął małe, zaciśnięte piąstki syna. Wtedy uświadomił
sobie, że wciąż trzyma filiżankę i spodek Hermiony, więc jej je podał. – Możemy
zaczynać?
–
Możemy. – Uśmiechnęła się do niego uśmiechem tak ciepłym, jakiego nie użyczyła
Potterowi ani Weasleyowi. – Dziś czuję się pewnie. Może nawet uda mi się zbić
dwa lub trzy pionki bez pańskiego dawania się mnie.
–
Przekonajmy się. – Może udałoby mu się trochę przedłużyć spotkanie,
wystarczająco do nadrobienia tych straconych dwudziestu minut. Gdyby rozgrywka
dobrze poszła…
Grali
w ciszy przez kilka minut. Hermiona szybko się polepszyła i nie tylko ona
musiała teraz ważyć swoje ruchy przed ich wykonaniem. Wahał się miedzy
skoczkiem a nieustraszonym pionkiem, kiedy ponownie się odezwała.
–
Pan i Harry przestraszyliście dziś Rona na eliksirach. Powiedział, że byliście
mili dla siebie. Nawet sprawdził, czy Harry nie ma przypadkiem gorączki, kiedy
pan nie patrzył.
Severus
uśmiechnął się. Zbicie z tropu i rosnące uczucie zdenerwowania na twarzy
chłopaka Weasleyów było bardzo zabawne i całkowicie warte zachodu z byciem
miłym dla Pottera, który – ku zaskoczeniu Severusa – zachowywał się idealnie.
Może Hermiona miała rację i chłopak nie był kompletnym
durniem.
–
Zauważyłem. Jestem całkowicie pewien, że panna Patil teraz podejrzewa go o
skrywanie jakiegoś sekretnego uczucia wobec Pottera, zwracając uwagę na to, jak
często łapał go dzisiaj.
Hermiona
zaśmiała się, zakrywając usta dłonią.
–
Och, Merlinie. Harry wyjaśniał mi, że podjęliście coś w rodzaju…
niewypowiedzianego rozejmu. Po odbyciu całkiem normalnej rozmowy.
–
Zgadza się. –Severusa kusiło, by zaprzeczyć i
twierdzić, że Potter miał jakieś złudzenia, jeśli ktokolwiek jeszcze by
zapytał. Jednak Hermiona była miła dla chłopaka i wyglądała tak przyjemnie, że
Severus postanowił być dla niego miłym. – Zachowuje się… otwarcie, gdy jest
odurzony.
–
O, tak. – Uśmiechnęła się szelmowsko. – Tylko dwa razy widziałam go pijanego i
za każdym razem mówił bardzo szczerze i rozwlekle o wszystkim, co przyszło mu
do głowy. Z tego, co wiem, był zbyt zażenowany, by nawet tknąć alkohol po tym,
jak oświadczył przed wieloma osobami, że Angelina ma ładne piersi, ale Ginny są
lepsze. Obie były przy tym obecne.
Severus
prawie zadławił się własną herbatą.
–
I to przeżył?
–
Tak. Przemawiała przez niego taka szczerość, że nie miały serca go skrzywdzić.
Wyglądało bardzo zabawne, a następnego dnia był absolutnie upokorzony. –
Hermiona potrząsnęła głową, uśmiechając się podczas przestawiania pionkiem. – Nawet
pan nie ma serca być dla niego niemiłym, a proszę pamiętać, że Ginny lubi go
znacznie bardziej.
–
Przyznaję, gdy odchorowuje odtrucie, jest mniej irytujący niż zwykle. –
Spojrzał na Hermionę, która pochyliła się nad synkiem, by go szczelniej okryć.
– Ale ty powinnaś bardziej się martwić o swojego gońca niż przyjaciela. –
Zabrał pionek, uśmiechając się. – Mam nadzieję, że zauważyłaś
niebezpieczeństwo, w jakim teraz się znalazłaś.
–
No, naprawdę, jest pan tak nieznośny jak Ron. – Jednak uśmiechnęła się do niego
i ponownie pochyliła się nad szachownicą.
***
–
I nie zapomnij nałożyć balsamu na tę małą wysypkę – przypominała Hermiona,
pochylając się, by pocałować pokrytą meszkiem główkę Martina. – Mamusia wróci
za kilka godzin, kochanie. Bądź grzeczny. – Zawsze był i mimo że w żaden sposób
nie mógł jej jeszcze zrozumieć, mówiła
do niego, bo według wielu książek, to ważne, by mówić do dzieci najwięcej jak
to możliwe.
Martin
zagaworzył, a Dilly się rozpromieniła.
–
Dilly nie zapomni, panienko – powiedziała radośnie. – Niech panienka się cieszy
z zajęć.
–
To dziwne – rzekła zamyślona Ginny. – To wcale nie wygląda dziwnie.
–
To dziwne, że coś nie wygląda dziwnie? – Ron, jak twierdziła Hermiona, zjadł
więcej śniadania niż ktokolwiek inny. Wciąż był pierwszy za drzwiami, siedem
kiełbasek nie spowolniły go ani odrobinę. – Jak to możliwe?
– Wyobraź sobie, powiedzmy, Lavender albo
Parkinson robiące dokładnie to samo. Wtedy to wygląda dziwnie. – Ginny wyszła
za bratem. Harry zaraz za nią, a Hermiona jeszcze ostatni raz cmoknęła synka i
dołączyła do przyjaciół. – Hermiona naprawdę wygląda jak mama, co nie?
–
Wezmę to za komplement. – Uśmiechnęła się do Ginny, która to odwzajemniła. –
Nawet jestem pewna, że nie wszyscy by chcieli.
–
Sądzę, że tak. Mnóstwo dziewczyn w twoim wieku nie udźwignęłoby prawdziwego
brzemienia bycia mamą, ale tobie się udało i… – Ginny podniosła głowę. –
Słyszycie?
–
Brzmi jakby ktoś krzyczał „aha”. Chodźcie. – Ron poprowadził drogą w dół hallu.
Kilku członków grona pedagogicznego miało pokoje na tym piętrze, a hałas zdawał
się wydobywać właśnie stamtąd.
Na
ostatnim zakręcie, weszli prosto w coś, co brzmiało jak koniec tyrady.
–
…ukrywać moją kuzynkę w zamku! – krzyczał z wyciągniętą różdżką Draco Malfoy,
na jego twarzy wykwitł rumieniec furii. – Traktując ją jak zwykłą prostytutkę!
Draco
stał przed profesorem Lupinem, który właśnie opierał się o drzwi jego kwater.
Tonks, wyglądająca na gotową umrzeć z zażenowania, próbowała wtopić się w
kamienne ściany naprzeciw niego. Ubrana była w czarną szatę wyglądającą
podobnie do uczniowskich. Hermiona skrzywiła się. Ukrywanie dziewczyny w i poza
swoim pokojem było złym pomysłem samym w sobie. Ukrywanie jej w środku i poza
kwaterami ubranej jak uczennica… cóż,
to było nietaktowne. To mogło być powodem, dlaczego profesor Vector i Hooch
niczego nie zrobiły. Vector była zszokowana, a Hooch bardzo rozbawiona.
Lupin,
oczywiście jednocześnie wściekły i zażenowany, wyprostował się.
–
Panie Malfoy, to nie powinno pana niepokoić.
–
Nie powinno mnie niepokoić? – Draco
podniósł głos. – Jej odnoga rodziny może nie zawsze była na równi z moją,
jednak to nie znaczy, że zamierzam pozwolić traktować ją tak haniebnie!
–
Dlaczego nie? – wtrąciła Tonks, jej włosy przybrały kolor czerwonej twarzy.
Draco spojrzał na nią i zaszurał nogą po podłodze. – Znaczy się, w końcu
spotkaliśmy się dopiero kilka razy, to nie jest jakbyśmy mieli szansę wytworzyć
jakąś głębszą więź.
–
Wciąż jesteś rodziną – odparł, jakby
to było oczywiste. – I nikt nie będzie zachowywał się wobec dziewczyny z mojej rodziny, jakby była dziwką z
Nokturnu, zabierając ją do siebie i wykorzystując w jednym cholernie oczywistym
celu!
Lupin
wydał z siebie dźwięk oburzenia.
–
Najszczerzej ja nie…
–
To ja się wkradłam. – Tonks wyglądała
na jeszcze bardziej zażenowaną. – Nie widzieliśmy
się podczas semestru i… uch…
–
Więc powinnaś wiedzieć lepiej! – Draco wymachiwał różdżką w jej stronę. –
Zasługujesz na kogoś lepszego niż osobę, która pozwala skradać ci się wokół i
traktować jak wywłokę! I co z jego intencjami? Nazwał je? Cholernie dobrze
wiem, że nie powiedział niczego twoim rodzicom, on nawet się z nimi nie spotkał! Pisałem do matki i spytałem
od razu, jak się o tym dowiedziałem!
Tonks
wyglądała na zszokowaną. Hermiona pomyślała, że wykryła skandal w zostaniu
nazwaną wywłoką, jednak czując
satysfakcję, że Draco się nią przejmuje.
–
Ja…
–
To jest niestosowne! – Lupin wystąpił naprzód, teraz ogarnięty furią. – Panie
Malfoy, mój związek z Nimfadorą…
–
Związek? To nie jest związek, to potajemne ruchanie się! – zaszydził. – Jeśli to
byłby związek, jej matka chciałaby cię poznać.
Nie chciałbym dowiedzieć się z plotek Zakonu na jej miejscu... Jeśli to byłby związek, nie ukrywałbyś jej ubranej jak
uczennica! – Spojrzał na Lupina z pogardą. – Chyba że jesteś jednym z takich.
Ona jest znacznie młodsza od ciebie.
Lupin
warknął, jego zwykle łagodne i nieszkodliwe przysposobienie zniknęło
natychmiastowo.
–
Jeszcze jedna sprośna insynuacja, panie Malfoy, a zarobi pan miesięczny
szlaban.
–
Nie. – Draco skierował różdżkę wprost w Lupina. – To nie lekcja. Cierpię na
twoich nudnych i podstawowych zajęciach obrony przed czarną magią z jakimś
stopniem ucywilizowania, ponieważ wiem, że są potrzebne i że odrobina respektu
ci się należy jako ich nauczycielowi. Ale tu i teraz nie jesteś nauczycielem, jesteś
mężczyzną, który próbuje ukryć fakt, że pieprzysz moją kuzynkę w sekrecie, bez
publicznego określenia swoich relacji z nią i ja nie jestem ci winien ani
szacunku, ani uprzejmości. Jako jedyny obecny tu członek jej rodziny, albo
określisz teraz swoje intencje wobec niej przede mną, albo wyjdziemy na
zewnątrz i odetnę ci te cholerne jaja porządną klątwą, zrozumiałeś?
–
Hej! – Harry upuścił torbę i wystąpił naprzód, zanim Hermiona zdołała go
powstrzymać. Wyciągając różdżkę, poruszał się, póki był prawie, lecz nie do
końca, między Lupinem i Draco. – Wystarczy, Malfoy. Cofnij się.
–
Odejdź, Potter.
–
Nie. Nie możesz tak po prostu…
Draco
obrócił się, by na niego spojrzeć.
–
Powiedz mi, Potter – zaczął, po raz pierwszy w historii swoich potyczek z
Harrym, brzmiąc odpowiedzialnie. – Gdybyś złapał go na ukrywaniu Hermiony w
swoim pokoju, nie powiedziałbyś jej rodzicom lub komuś innemu, jak się
spotykają, szczególnie, będąc w mojej sytuacji?
Harry
zamilknął, zerkając na Hermionę.
–
To nie… to nie to samo.
–
Przyznaję, że ja i Tonks nie jesteśmy blisko, ale ona wciąż jest rodziną. I
pomijając fakt, że Hermiona nie będzie złapana w takiej sytuacji, bo przeklęłaby
każdego, kto próbowałby ją traktować w ten sposób, co chciałbyś zrobić, gdyby
jednak wyszło inaczej?
Harry
znów spojrzał na Remusa – i kiedy Hermiona patrzyła w zaskoczeniu, kiwnął
powoli głową, upuszczając różdżkę i odsuwając się.
–
Taa. Dobra uwaga.
Draco
skinął.
–
Weasley?
Ron
zerknął na Ginny i wzruszył ramionami.
–
Czy widzisz, żebym wyciągnął różdżkę?
–
Czy ja mogę coś powiedzieć, czy to
tylko głupi przywilej facetów? – spytała Tonks; w dłoni miała różdżkę. – Draco,
to było… dziwacznie słodkie, że stanąłeś w obronie mojej czystości, ale jestem
całkowicie kompetentna do troski o samą siebie.
–
Ależ nie jesteś. Z jakiegoś tajemniczego powodu
właśnie wydajesz się go lubić, a on
właśnie myśli, że to dlatego, bo twój ojciec był mugolakiem. Nie będzie cię
traktował z należytym ci szacunkiem – powiedział, spoglądając na Lupina
jadowitym wzrokiem. – Nie jestem zatwardziałym tradycjonalistą, by wymagać
przynajmniej zaręczyn przed rozpoczęciem spotykania się…
–
Masz szczęście, że nie! – prychnęła Tonks.
–
Ale nie będę patrzył bezczynnie i pozwalał ci poświęcać się dla kogoś, kto
niedostatecznie cię szanuje i nie przyznaje, że jest zaangażowany! – Draco
stuknął Tonks krańcem różdżki w mostek. – I póki on nie określi swoich
intencji, honorowych lub jakichkolwiek, jestem gotów wywlec go na zewnątrz ,
jeśli będę musiał, i w obronie uczynić pytanie nauczką.
Tonks
zerknęła na Lupina, który wyglądał mizernie.
–
Draco, to nie jest takie proste. On jest wilkołakiem, pamiętasz?
Draco
patrzył raz na Tonks, raz na Lupina.
–
No i? To oznacza, że nie posiada manier? Mój ojciec był psychopatycznym masowym
mordercą, a miał maniery.
–
To dyskusyjne – wymamrotała Ginny.
–
Ćśś. On po prostu nie marnował ich na tak zwykłych ludzi jak my – odmamrotała
jej Hermiona.
–
To nie jest kwestia manier, Draco. Gdyby ludzie się dowiedzieli… nie
zrozumieliby.
Draco
uniósł brew.
–
Naprawdę. – Obrócił się do Lupina. – Czy to twoje wytłumaczenie? Jesteś
wilkołakiem, więc jesteś wyjęty z określenia swoich intencji, ponieważ ludzie nie zrozumieją?
Lupin
się skrzywił.
–
Nie wiesz, jak to jest – odparł, odwracając wzrok.
–
Oczywiście, że nie wiem. Nie mam pojęcia, jak to możliwe być szykanowanym z
powodu linii krwi, której nie wybierałem. Albo bycie w tej samej lidze z obrony
przed cholerną ciemnością bez względu na to, że próbuję udowodnić inaczej. –
Draco złapał przód szaty Lupina, ciągnąc go i podnosząc kikut okaleczonego
ramienia między nich, gdzie ten mógł doskonale na niego patrzeć. – Och, nie mam pieprzonego pojęcia, jak to
może być!
Hooch
w końcu postanowiła zareagować, przez prosty ruch łapiąc każdego z mężczyzn za
ramię i odsuwając ich rękoma.
–
Wystarczy, Malfoy. Chcesz załatwić to fizycznie, wyjdźcie na zewnątrz.
–
Wspaniale. – Spojrzał na Lupina, poprawiając szaty. – Chyba że się boisz.
–
Myślisz, że się ciebie boi? – spytała Tonks, krzywiąc się.
–
Powinien. Mogę nakarmić go jego własnymi uszami z moją sprawną ręką związaną za
plecami i on o tym doskonale wie. – Draco rzucił Lupinowi lekceważące
spojrzenie. – Nie jest zły w pojedynkach, ale nie jest prawdziwym bojownikiem.
Nawet Creeveyowie mogliby go pokonać, włączając jednego, który posiada tylko
pół twarzy, poza samym Potterem i mną.
–
Tak sądzisz? –Lupin wyszczerzył złowieszczo zęby, a Hermiona przygotowywała się
na pojawienie się sierści.
–
Widziałem, jak walczysz. – Draco wzruszył ramionami. – Jesteś dobry. Jednak nie
jesteś tak dobry, jak ja.
–
On ma rację – wtrącił Ginny, a uwaga wszystkich skierowała się na nią. – No,
serio. Walczyłam z obydwoma. Draco jest lepszy.
–
I to pozostanie kwestią sporną, bo oni nie będą walczyć – powiedziała Tonks,
wyciągając ramiona i przyglądając się każdemu z nich. – Draco, Remus i ja
porozmawiamy o tym. Publiczne oświadczenie mogłoby wyrządzić komplikacje mojej
karierze, to jeden z powodów, dlaczego się ukrywamy.
Draco
pokiwał głową.
–
To nie upoważnia go do nie poznania twoich rodziców, ale niech będzie. Powinniście
najpierw porozmawiać ze sobą.
–
Cieszę się, że się zgadzasz. – Obróciła się do Lupina, który zadrżał. – I
Remusie, Draco ma rację. Nie będę się więcej skradać. Musisz poznać moich
rodziców.
–
Porozmawiamy o tym na osobności. Później – uciął, próbując brzmieć poważnie. –
Za chwilę będzie dzwonek, wszyscy musimy iść na zajęcia.
–
A ja muszę się ulotnić. Wiem. Ale porozmawiamy
później. – Pocałowała go w policzek, co sprawiło, że się zarumienił z
zażenowania, po czym poszła. Inni również się rozeszli, profesor Vector ruszyła
dziarsko do klasy numerologii z Hermioną i Draco podążającymi za nią znacznie
spokojniejszym tempem.
–
Profesorom nie pozwala się zatrzymywać gości na noc, chyba że są małżeństwem –
wymamrotał. – Ta zasada obowiązuje od 1271 roku. Tylko czekaj, aż McGonagall
się o tym dowie.
–
Chcesz powiedzieć o dyrektorce, że groziłeś mu i go zawstydziłeś? – Hermiona
spojrzała na niego z wyrzutem. – Draco, to nie jest ani trochę uczciwe.
–
Racja. – Poprawił torbę na ramieniu, marszcząc brwi. – Lupin ma skłonność
godzenia się z rzeczami takimi, jakie są, z tego, co zauważyłem. Dlatego będę
walczył z nim, by się z tym pogodził. A jeśli on nie będzie jej traktował
dobrze, naprawdę się będziemy pojedynkować.
–
Tonks ma rację. – Uśmiechnęła się do niego. – To dziwacznie słodkie.
Draco
lekko się zaróżowił.
–
Ona jest rodziną. Jeśli nie masz rodziny, nie masz niczego. To coś, czego
Voldemort nigdy nie zrozumiał u czystokrwistych – rodzina jest ważna. Bronisz linii krwi jako całość,
nie tylko jednostki.
–
Rodzina jest ważna i to nie jest tylko twierdzenie czystokrwistych. – Hermiona
przytaknęła. Draco może wciąż miał ślepe skazy, ale pragnienie zobaczenia
jednego z kilku żyjących członków rodziny odpowiednio szczęśliwych i dobrze
traktowanych było dobrą rzeczą. – I nie tylko genetyczna rodzina. Jeśli nie
masz możliwości jej posiadania, zawsze możesz mieć przybraną. Jak ja i Harry.
Draco
spiął się i do Hermiony doszedł sens wydający się wypływać na wierzch. Chłopak
przestał iść, opuścił głowę, a twarz nagle stała się zmęczona i smutna.
–
Ochraniać ludzi, którzy się o ciebie troszczą, a nie tylko tych, z którymi
jesteś związany.
–
No… tak. Co się stało?
Potrząsnął
głową.
–
Nic. Rodzina jest dla mnie tylko trochę… trudnym… tematem.
Zmienił
temat, a Hermiona nie miała serca wracać do niego, przypominając sobie jego
wyraz twarzy.
Świetny rozdział, bardzo się cieszę, że kontynuujesz tłumaczenie ;)
OdpowiedzUsuńHarry zajmujący się Martinem jest uroczy. Ginny jest świetna ;>
Brakowało mi trochę Severusa w tej części, ale mam szczerą nadzieję, że niedługo się pojawi ;>
Życzę dużo weny! :>
A.
świetny rozdział :* cieszę się że wróciłaś :) czekam na nn :* Calineczka :*
OdpowiedzUsuń"koniuszki jego uszów"
OdpowiedzUsuńUszu, nie "uszów" ;P
Dziękuję, już poprawiam ;)
UsuńJak coś jeszcze wyłapię, to dam znać :)
UsuńAh no i oczywiście świetne tłumaczenie :)
Wyłapuj, wyłapuj :)
UsuńŚwietnie tłumaczysz :D Boski rozdział no i oczywiście "opowiadanie" . Mam nadzieję ,że długo nie będę czekać :D
OdpowiedzUsuńHej.
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć, skończyłam to opowiadanie czytać ze dwa dni temu i od tego czasu ciągle czytam paring HG/SS. Mimo że nigdy nie lubiłam tego paringu to dzięki temu opowiadaniu pokochałam tą parę.
Cudowne opowiadanie. Na 6 z plusem.
Bardzo podoba mi się powolna przemiana Snape, świetnie że zaczyna dostrzegać swoją miłość do dziecka i Hermiony.
Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Karmelek
Cześć :)
OdpowiedzUsuńKiedyś zaczęłam czytać Twoje tłumaczenie (kiedy jeszcze interesowałam się fandomem HP) lecz potem zatrzymałam się na 14 rozdziale i straciłam zainteresowanie (HP ogólnie). Niedawno wróciłam do czytania opowiadań z fandomu HP i "Odpowiedzialni" było jednym z pierwszych, jakie odświeżyłam. Powiem tyle: nie mogę się doczekać :) Nie naciskam, tłumaczenia są dość żmudne i trudne, ale miło byłoby kiedyś dotrwać do epilogu :) Chcę tylko powiedzieć, że Ty i Nox92 odwalacie kawał dobrej roboty, a opowiadanie jest naprawdę ciekawe.
Nie wiem czy informujesz o nowych rozdziałach - jeśli tak to poprosiłabym o to :) 8900100 - moje GG, albo na maila jeśli wolisz - mionka94@wp.pl. Możesz równie napisać mi komentarz pod najnowyszym wpisem na blogu - http://severussnapeihermionagranger.blox.pl/html :)
Pozdrawiam!
mionka94
HEJ CZY DOCZEKAMY SIĘ DALSZYCH ROZDZIAŁÓW TEGO OPOWIADANIA ZAGLĄDAM A BLOG CODZIENNIE I SPRAWDZA CZY NIEMA DALSZEGO ROZDZIAŁU. OPOWIADANIE PODOBA MI SIĘ ZE WZGLĘDU NA POMYSŁ INNY OD CZĘSTO WYSTĘPUJĄCYCH WĄTKÓW Z TA PARĄ. CZEKAM Z NIECIERPLIWIE NA CIĄG DALSZY ŻYCZĘ CZASU I WENY DO PRACY
OdpowiedzUsuńRITA03
Doczekacie, doczekacie - mam zamiar teraz wziąć się za to tłumaczenie i niezmiernie cieszy mnie fakt, że jeszcze ktoś tu zagląda, mimo tak długiej przerwy :) W grudniu lub jeszcze w listopadzie coś się pojawi na pewno :D
OdpowiedzUsuńHej;) Ciesze się bardzo czytając twój komentarz już nie mogę się doczekać :P tak się zastanawiałam czy Ci nie zacząć spamować na gg;p
OdpowiedzUsuńI tak teraz rzadko tam wchodzę, ale możesz spamować, zawsze dodatkowa motywacja ;p Od poniedziałku mam praktyki, czyli więcej wolnego czasu = mam nadzieję na wzięcie się za "Odpowiedzialnych" i w końcu "Fuzję" ;D
UsuńTo jest wspaniałe! Już nie mogę doczekać się dalszej części! :)
OdpowiedzUsuńNo nareszcie. Co jakiś czas odwiedzam ten blog i czekam na kolejną część. Miałam nadzieję, że coś pojawi się w wakacje i/lub na Boże Narodzenie. Proszę Cię, żeby chociaż to tłumaczenie doczekało zakończenia.
OdpowiedzUsuńZostało tak mało do końca, że nie mam serca nie skończyć :)
UsuńPrzyznam, że zaczynałam wątpić, że dokończysz tłumaczyć opowiadanie. Cieszę się, że masz zamiar dokończyć, bo bardzo polubiłam to opowiadanie i co jakiś sprawdzałam czy nie ma kolejnej części.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
Przeczytałam całego bloga i jest świetny! Nie jest nudny, ani banalny, jeżeli wiesz o co mi chodzi. Czekam na następne genialne rozdziały oraz życzę weny!
OdpowiedzUsuńLubię to opowiadanie i strasznie mocno się powstrzymuję od przeczytania dalszego ciągu w oryginale. Ale wciąż mam nadzieję, że dodasz kolejny rozdział i nie będę musiała się męczyć z angielskim :) świetnie tłumaczysz i naprawdę nie mogę się doczekać kolejnej części.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Agness
Druga część tego rozdziału już jest przetłumaczona, teraz czeka u Nox na sprawdzenie i go wstawię, gdy tylko otrzymam maila i naniosę ostatnie poprawki ;)
UsuńO faktycznie, zmiana szaty, odkąd tu zaglądam, już 3 takie zaliczyłam zdaje się. Czekam cierpliwie, ja my wszystkie na drugą część i całą resztę. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, jus
Kiedy będzie następna notka? Czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdzial? Juz nie noge sie doczekac, dodaj jak najszybciej ;)
OdpowiedzUsuńDodano, jednak bez betunku, serce mi się krajało, jak spojrzałam, że ostatnio publikowane było 3 maja prawie rok temu... :D
UsuńOgromnie się cieszę, że pojawiła się dalsza część. Już myślałam, że się nie doczekam. Jest to jedno z lepszych opowiadań, więc mam nadzieję, że go nie porzucisz. Wydawał mi się on trochę nieskładny, ale po rocznej przerwie- wszystko jest świetne :) Severus mnie tutaj rozczulił, gdy zobaczył Martina. No i oczywiście Draco. Czekam na dalsze części- oby już nie tak długo :)
OdpowiedzUsuńAwwww... cudowne *.* . Uwielbiam to opowiadanie. Cieszę się, że wróciłaś do tłumaczenia. Mogę zapytać, kiedy pojawi się kolejna część?:)
OdpowiedzUsuńNiezalogowana Lasair785
Tak się czaję i czaję na ten 27. rozdział, ale nie jestem w stanie powiedzieć, ile czasu mi to zajmie... Na pewno nie aż tyle, co tym razem xD
Usuńsuper jest to twoje "opowiadanie" :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńJak zwykle świetnie napisany rozdział, a właściwie jego część dalsza! Dzięki, że kontynuujesz, już prawie straciłam nadzieję, a tu taka miła niespodzianka :) Z okazji zbliżających się świąt Wielkanocy życzę spokojnych i radosnych Świąt ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno ukończę, choćby i miało mi to zająć kolejnych parę lat (tfu!, tfu!) ;D
UsuńBardzo się cieszę, że pojawiła się kolejna część opowiadania. Urocze sceny, gdy Severus niby przypadkiem dotyka rączki Martina oraz gdy Draco kłóci się z Lupinem broniąc honoru Tonks. Mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy musieli tak długo czekać :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny.
Też mam taką nadzieję i dziekuję za miłe słowa ;D
UsuńNareszcie nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńI chociaż ta scena z Malfoy'em, Lupinem i Tonks była jakaś taka trochę mało naturalna, to cała reszta: relacje Hermiony i Severusa, dorastający Harry, podejrzliwy Ron, mądra Ginny itd. jest rewelacyjna i za to kocham to opowiadanie.
Jesteś na prawdę dobrą tłumaczką i mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy musieli tyle czekać :)
Pozdrawiam i życzę Weny
Agness
Nadal jestem w szoku, że tyle osób nie porzuciło tego tłumaczenia, że nie zapomniało... Co do sceny z Malfoyem i resztą - ja tylko przekładam to, co przekazała nam Dyce, osobiście rozumiem zapędy Draco, jednak tutaj muszę się z Tobą zgodzić, że trochę nienaturalnie, a co za tym idzie, komicznie to wyszło :D
UsuńDziękuję za miłe słowa i wiarę we mnie ;)
Bardzo się cieszę że wróciłaś do tłumaczenia;)
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę że pewnie ciężko jest wszystko pogodzić w czasie, i jeszcze tlumaczyć ku naszej uciesze, kiedy doba ma tylko 24 godziny. Jak będę gdzieś widzieć w sprzedarzy czas to Ci podeślę. Pozdrawiam oczywiście weny życzę.
ag
Czekam na ten nadmiar czasu z Twojej strony, ag! ;)
UsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńDopiero wczoraj natknęłam sie na to tłumaczenie i niech mnie kule bija...
To jest genialne:)
Aż nie mogę sobie wyobrazić powodu, dla którego na początkach jest tak mało komentarzy.
Z nicierpliowscia czekam na koljeny rozdział.
Mam nadzieje ze dodasz je jak najszybciej.
To jest świetne i byłabym wdzięczna za poinformowanie mnie o nowym rozdziale GG 5789049 ;)
Dziekuje;)
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Dziękuję za tak pozytywną reakcję ^.^ Początkowe rozdziały mają tak mało komentarzy, bo przenosiłam to tłumaczenie z Onetu, tam jest więcej ;p Już zaczęłam powoli pracować nad 27. rozdziałem, więc na pewno nie będzie tak długiej przerwy jak teraz. Co do informowania: dodałam opcję "Obserwatorów" nie bez powodu, droga Lili ;)
UsuńPozdrawiam serdecznie,
Lileen
Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam zaglądając dziś tutaj i zobaczyłam ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńoby teraz w miarę szybko udało Ci się następny rozdział dodać, nie trzymaj nas dłużej w niepewności :D
eldaohtarwena
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Ci za tego bloga! Czytanie go stało się dla mnie tradycją ;)
OdpowiedzUsuńJ.
Super, że jest następna część!
OdpowiedzUsuńCo prawda przerwa była długa, ale warto było! :)
Czekam niecierpliwie i życze weny!!! :D :)
Cześć!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję, za tego bloga. Jest to, jeden z niewielu, który naprawdę mi się podoba.
Z niecierpliwością czekam na kontynuację.
Rozalia
O rany... Spędziłam cały wczorajszy dzień, pół nocy i większą część dzisiejszego dnia na przeczytaniu wszystkich zamieszczonych dotychczas rozdziałów. Myślałam że opowiadanie jest przetłumaczone do końca, dlatego rzuciłam się na nie tak łapczywie... cóż, szkoda. Posmak goryczy został, mam tylko nadzieję (sądząc po Twoich komentarzach) że nie porzuciłaś tłumaczenia i mogę spodziewać się w bliższej lub dalszej przyszłości kolejnych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńCo do tłumaczenia, nie potrafię nic zarzucić bo nie znam oryginału. Chociaż historia na początku wydawała mi się strasznie znajoma. Może kiedyś już wpadłam na to tłumaczenie, albo oryginał...? Ciężko mi powiedzieć :) Jeśli chodzi o treść... Ja wiedziałam że to jest historia Snape/Granger. Znalazłam link do bloga chyba w świstoklikach na Forum Mirriel, a dodatkowo utwierdził mnie w tym przekonaniu nagłówek :) Z drugiej strony, chociaż uwielbiam ten pairing, jakaś szalona cząsta mnie miała ogromną, ale to ogromną nadzieję na rozwój związku Hermiony i Dracona... Ich rozmowy i te krótkie sceny opisujące uczucia Draco, nie było tego wiele, ale portafiłam sobie wyobrazić jak on na prawdę opiekowałby się Hermioną i dzieckiem... Jestem rozdarta. Severus i Draco to chyba moi "ulubieni" mężczyźni z Potterowskiej sagi. Ten fick przedstawił ich niesamowicie, głęboko i dorośle... Nie wspominając już o przyjaźni między nimi. Trochę ojcowsko-synowskiej, pięknej przyjaźni. Jestem zakochana w tym wątku, a przez to jeszcze bardziej się gryzę... kibicować Severusowi, czy współczuć Draconowi? Autorka nieźle namieszała w tej historii :)
Jestem na świeżo po przeczytaniu, dlatego mój komentarz jest pewnie tak bezładny i komentuję tylko to, co najbardziej mnie poruszyło... Może jak trochę ochłonę będę mogła napisać coś więcej, bardziej konstruktywnie i na inny temat :) Mam nadzieję że będę miała szansę zostawić niedługo komentarz pod nowym rozdziałem! A jeśli nie, to pewnie skrobnę coś jeszcze tutaj, bo niestety cierpię na niepoprawny i nieuleczalny słowotok :)
Pozdrawiam cieplutko i życzę dużego i tłuściutkiego Wena! Mam nadzieję że wakacyjne słońce za oknem zachęci do tłumaczenia :)
Czekaamyy <3
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następny rozdział? Przecież nie tylko ja usycham w oczekiwaniu na ciąg dalszy...
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za tego Wspaniałego Bloga! Niezwykła historia, pięknie opisana i ma w sobie to ,,coś''. Życzę Ci więcej czasu wolnego, abyś nie trzymała nas tak długo w niepewności ;)
Hebe
Kochana Tłumaczko, proszę, nie każ nam dłużej czekać! :))
OdpowiedzUsuńMam takie pytanie, czy ten blog zostanie kontynuowany???
OdpowiedzUsuń