piątek, 3 maja 2013

Rozdział 26: Mnóstwo rzeczy się zmienia...

29 marca 2014 r. - wstawiłam część drugą, znajdziecie ją po dacie w środku tekstu ;)
_____________________________
Witam po tak długiej przerwie!
Przez jakiś czas w ogóle straciłam zapał do tłumaczenia, ale nie martwcie się, na pewno zostanie ukończone. Może zajmie mi to trochę więcej czasu, ale skoro jestem już tak blisko końca, nie ma mowy, żebym z tego zrezygnowała.
Jeszcze chciałam ogłosić, że to tłumaczenie obchodziło niedawno (tak dokładnie to 24 kwietnia) już trzecie (!) urodziny. Nigdy nie sądziłam, że na tak długo zwiążę się z tym tekstem - myślałam rok, góra dwa. Jak widać, nie wszystko zawsze okazuje się tak łatwe, jak na początku się wydawało. Chciałabym serdecznie podziękować wszystkim czytającym za motywowanie mnie do pracy oraz Nox, która doprowadza każdy rozdział do stanu używalności ;)
Życzę miłej lektury!
Lileen
***


Harry obudził się i zobaczył jasną głowę z jedwabistymi włosami, do których sięgnął zanim się całkowicie obudził. Był pewien, że rozpoznałby włosy Ginny nawet w nieprzeniknionych ciemnościach, dzięki ich niewielkiej wadze i lekkim, kwiatowym zapachu.
– Gin?
            – Hej, patrzcie, kto się obudził. – Ginny uśmiechnęła się do niego, opuszczając książkę, którą oparła o jego nogi. Podała mu okulary i nachyliła się, by go pocałować. Harry lekko ją przytulił. – Nie strasz mnie tak więcej. Nie mogę uwierzyć, że byłeś na tyle głupi, by móc zostać zabitym przez kogoś, kto nie ukończył nauki obrony przed czarną magią, trzymając różdżkę w ręce.
            – Tak, wiem. To było głupie. – Harry nieśmiało się uśmiechnął. – Przepraszam. Ale ona była taka… mała.
            – Jak Hermiona, a wiesz, do czego jest zdolna. Może wywrócić cię na lewą stronę i nawet się nie spoci. – Spojrzała na niego z powątpiewaniem i cmoknęła w nos. – Jak się czujesz? Pani Pomfrey powiedziała, że możesz być trochę oszołomiony.
            – Heh. Tak można powiedzieć w grzeczny sposób. Przez chwilę byłem jakby naćpany. Snape mówił…
            Głos ugrzązł mu w gardle. Snape. Ostatniej nocy rozmawiał ze Snape’em – nie był pewien konkretnie pory, pamiętał, że było ciemno. Rozmawiali o matce Harry’ego, Hermionie i…
            – Harry? Wszystko w porządku? Zrobiłeś się trochę zielony. – Ginny delikatnie dotknęła jego policzka. – Zawołać panią Pomfrey?
            – Nie. Wszystko w porządku. – Przełknął głośno. – Chyba miałem halucynacje zeszłej nocy. Wydawało mi się, że Snape tu był i… taak. To naprawdę dziwne.
            – Snape był tutaj. Zostawił notkę pani Pomfrey, w której przekazał, że podał ci więcej eliksiru nasennego i rano powinno być wszystko w porządku. – Ginny zmarszczyła brwi. – Czemu pomyślałeś, że miałeś halucynacje? Był miły?
            – No… tak. Rzekłbym nawet prawie przyjazny. – Harry usiadł, pukając się palcem po głowie w celu przypomnienia, co się wydarzyło. – A ja… wiesz, jak się zachowuję, kiedy jestem pijany?
            Ginny zaśmiała się.
            – Gadasz, co przyjdzie ci na myśl i sądzisz, że wszystko jest zabawne?
            – Tak. – To był powód, dla którego Harry teraz próbował unikać picia w otoczeniu, gdzie nie przebywali jego najbliżsi. – Zachowywałem się w ten sposób, tylko bez bełkotania. A przynajmniej tak sądzę. Śmiał się kilkukrotnie, więc chyba to musiało być choć trochę zabawne.
            – Wow. On się uśmiechał? Do ciebie?
            – Tak. Cóż, nie do mnie. – Harry złączył swoje palce z jej. – Trochę mówił o mojej mamie.
– Serio? Co powiedział? – Ginny przytuliła się do niego, doskonale wiedziała, że to zawsze powodowało poprawę jego samopoczucia.
            – Że jest bardzo podobna do Hermiony. – Harry uśmiechnął się na to wspomnienie. – I że naprawdę lubiła quidditcha. Na każdym meczu zdzierała sobie gardło od krzyczenia. Jeszcze rzucała w ludzi piórnikiem, kiedy przeszkadzali w prowadzeniu zajęć.
            Ginny zaśmiała się.
            – Jak Hermiona, tylko głośniejsza. Miło się tego słucha.
            – Też tak sądzę. – Lily zawsze wydawała się łagodnym oraz cichym przeciwieństwem rozrabiającego i towarzyskiego Jamesa. Teraz wszystko miało więcej sensu – włączając jej szczerą obronę Snape’a. Hermiona zrobiłaby to samo. – To było dziwne. Zachowywał się… jak nie on.
            – Cóż, może dlatego, że ty również nie byłeś wtedy sobą. Zawsze jesteś wobec niego okropny, Harry. Może był tak zaskoczony twoim dobrym humorem i śmiechem, że nie mógł wymyśleć dobrej riposty.
            Harry skrzywił się.
            – Wiesz, muszę się z nim zgodzić w jeszcze jednej kwestii. Hermiona ma zawsze rację i to jest strasznie wkurzające.
            Ginny zaśmiała się.
            – Niby dlaczego? Ponieważ zawsze powtarzała, żebyś był dla niego milszy?
            – Tak. Myślę, że to na niego działa. – Harry prawie marzył, by jednak nie działało. Odpowiadało mu wyobrażenie Snape jako kompletnego dupka i nagle okazuje się, że był dupkiem jedynie w małej części. To nie fair. – Tłumaczył mi to i inne takie.
            – On zawsze tłumaczy.
            – Nie dla mnie.
            – Może nigdy nie pytałeś. – Ginny usiadła, krzyżując nogi i przerzucając włosy przez ramię.  – Jest nieuprzejmy, jeśli nie wykonujesz zadania zgodnie z poleceniem, ale wytłumaczy, jeśli spytasz. Podczas wojny długo pracowałam z nim i Hermioną, wiesz o tym.
            Harry spojrzał na nią zaszokowany.
            – Mówisz, jakbyś go lubiła – powiedział. Zabrzmiało to bardziej oskarżycielsko, niż miał w zamiarze.
            – Nie jest tak, że go lubię. Przez większość czasu jest denerwującym dupkiem. Ale szanuję go. Widziałam go rozkazującego wycofanie się, podczas gdy wlewał w kogoś eliksir uzupełniający krew, rzucając klątwami w przeciwników i jednocześnie przytrzymując czyjś brzuch w całości z resztą ciała. Mogę nie lubić go jako osoby, ale jednak poszłabym za nim w ogień. – Ginny wyglądała znacznie poważniej niż zwykle.  – Tak samo jest z Hermioną. Jest lepsza ode mnie w zaklęciach leczniczych, dlatego miałyśmy dużo okazji razem pracować.
Harry zmarszczył brwi.
– Dlaczego nigdy wcześniej o tym nie wspomniałaś?
Wzruszyła ramionami.
– Nie chciałeś słuchać.  No i nie wydawało się to czymś ważnym.
Harry otworzył usta, by odpowiedzieć, ale zamknął je ponownie. Ginny nie myślała, że Snape jest taki zły. Hermiona wyglądała, jakby go lubiła. Musiał przyznać, że zwykle miała rację, szczególnie, kiedy chodziło o ludzi; podczas gdy Harry wydawał prawie katastrofalnie błędne wyroki. Tom Riddle, na przykład. Barty Crouch udający Moddy’ego. Nie lubił Snape’a. Nigdy nie lubił Snape’a. Jednak może powinien chociaż spróbować być kulturalnym.
– Pewnie nie było – powiedział zmieszany. – Wzajemnie darzymy się niechęcią. Ale od teraz będę zachowywał się wobec niego kulturalnie, okej? Może… nie jest taki zły, jak myślałem.
Ginny mrugnęła.
– Szczerze, to jest coś, czego nigdy nie spodziewałam się usłyszeć z twoich ust, Harry.
Uśmiechnął się z żalem.
– Myślę, że złapałem trochę dojrzałości od Hermiony. Próbuje zarazić tym mnie i Rona od lat.
Ginny parsknęła.
– Ron chyba jest pod ochroną. Ale widzę u ciebie nadchodzące sygnały powodzenia jej misji.
– Ron tylko nie marnuje jej na ciebie. Jesteś jego siostrą, nie potrzebuje ci zaimponować.
***
Ron był zmartwiony. Ogólnie miał nikłe pojęcie o anatomii, ale był prawie pewien, że zachowanie Harry’ego nie powinno mieć nic wspólnego z dźgnięciem nożem. Może trucizna nie wydostała się z jego ciała całkowicie.
Od ponad godziny byli na eliksirach. Harry nie wymamrotał ani jednego komentarza na temat Snape’a – w zamian kiwał grzecznie głową, kiedy ten nadchodził i mówił „profesorze” bez jakiegokolwiek przymusu. Ron próbował upewnić się, czy przypadkiem nie ma gorączki, ale przyjaciel uderzył go za to książką.
 Poza tym małym zamieszaniem Harry pracował cicho i spokojnie, dzięki czemu jego eliksir był znacznie bliżej skończenia niż Rona, który próbował przestać się gapić na niego w oszołomieniu. Harry uważający i grzeczny na eliksirach. Czy świat oszalał?
Najwidoczniej tak, ponieważ Snape zachowywał się równie dziwacznie. Na powitania Harry’ego odpowiadał krótkim skinieniem i przystępował do niespodziewanego ignorowania go na zajęciach przez trzydzieści osiem minut według zegara wiszącego na ścianie.  Po tym czasie skomentował, nieco zjadliwie, niepoprawne proporcje piołunu w wywarze – a Harry tylko przytaknął i dodał więcej! I Snape sobie poszedł!
Albo coś było nie tak, albo ktoś podmienił jednego z nich. Lub obu. Na pewno chodziło o nich obu.
***
Ron ukradkiem wsunął liścik w jej dłoń, kiedy wchodzili na zajęcia z obrony. Hermiona zdziwiła się, kiedy to zrobił, ale ten stan zwiększył swoje natężenie, gdy przeczytała jego zawartość.
Hermiono,
podejrzewam że ktoś rzucił jakąś klątwę na Snape’a i Harry’ego, są uprzejmi wobec siebie od czasu eliksirów. To naprawdę dziwne. Proszę porozmawiaj z Harrym i dowiedz się, o co chodzi. Sam mógłbym to zrobić ale ty jesteś lepsza w rozmawianiu. I jeśli Dilly będzie miała czas poproś ją, żeby naprawiła moje pomarańczowe skarpetki. Potrzebuję ich na owutemy.
Ron
To była typowa wiadomość od Rona, włączając niepoprawną interpunkcję i wzmiankę o skarpetkach. Jednak sugestia, że Severus i Harry są wobec siebie uprzejmi wskazywała, że Ron ma halucynacje albo ktoś zastąpił tę dwójkę kimś pod eliksirem wielosokowym.
Spytanie Harry’ego wydawało się najlepszym, co mogła zrobić na początek, więc kiedy złapała jego wzrok, gdy pakowali książki, spytała:
– Harry? Mógłbyś odprowadzić mnie do pokoju?
Coś było inaczej. Zamiast zrobić niezręczną minę i przypomnieć sobie o czymś do zrobienia, co praktykował, kiedy tylko zaproponowała mu potrzymanie lub odwiedzenie Martina, uśmiechnął się promiennie.
– Jasne. Chciałbym coś z tobą omówić.
Kiedy tylko dotarli do jej prywatnego dormitorium, Hermiona odłożyła torbę na łóżko i odwróciła się do Harry’ego.
– Dobra… czemu straszysz Rona?
Spojrzał na nią zdziwiony.
– Straszę Rona?
– Powiedział, że byłeś dziś miły dla profesora Snape’a na eliksirach. – Hermiona odczuła lekką ulgę, kiedy Severus oznajmił, że powrót na lekcje zakłóciłby jej spokój i dodatkowo była daleko w tyle z materiałem. Stanie z nim twarzą w twarz podczas zajęć, byłoby bardziej niż niekomfortowe. – Myśli, że dzieje się coś okropnego.
Harry parsknął.
– Taak, próbował sprawdzić, czy mam gorączkę. Wytłumaczę mu to później. – Podszedł do kołyski, w której Martin twardo spał z Dilly sterczącą nad nim. – Hermiono? Mógłbym go wziąć na ręce?
Hermiona zwykle podchodziła do dziecka i przytulała przez chwilę po powrocie z zajęć, ale skoro to był pierwszy raz, kiedy Harry sam zaproponował, że je potrzyma…
– Oczywiście. Nie zapomnij przytrzymać główki.
– Nie zapomnę. – Harry przygarnął Martina trochę niezdarnie, przykładając go sobie do piersi. – Słuchaj, chciałem z tobą pogadać. Wiem, że byłem trochę… no… właściwie niezainteresowany Martinem.
– Też odniosłam takie wrażenie. – Zmarszczyła brwi. – Harry, zrozumiałam, że nie chcesz być jego ojcem chrzestnym. To duża odpowiedzialność…
– Nie, ja chcę nim być. Cóż, chcę teraz. – Harry uśmiechnął się do maluszka. – Byłem tylko… ee… trochę zazdrosny. I nie byłem tego świadomy aż do poprzedniej nocy.
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.
– Zazdrosny?
– Cóż, tak. – Harry westchnął, siadając na jednym z małych foteli. – Hermiono, opiekowałaś się mną od pierwszej klasy. Zawsze wyciągałaś mnie z tarapatów albo powstrzymywałaś od wpakowania się w nie. Za każdym razem toczyliśmy wielką bitwę, ponieważ próbowałaś mnie chronić, a ja nie chciałem tego przyjąć. Byłaś jedyną osobą poza Syriuszem, która… nie wiem. Patrzyła na mnie pierwszego. Wszyscy inni mają własne rodziny, które są ważniejsze ode mnie. – Wzruszył ramionami, lekko czerwieniejąc z zażenowania. – Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Byłaś… zawsze dla mnie. I wtedy pojawił się Martin i stałem się zazdrosny, ponieważ jest ważniejszy dla ciebie niż ja.
– Och, Harry… – Hermiona pociągnęła nosem, siadając na jednym z podłokietników fotela, na którym siedział, i przytulając go mocno. – Nie miałam pojęcia. To, że mam teraz Martina, wcale nie zmniejszyło mojej troski o ciebie, wiesz?
Harry położył głowę na jej ramieniu, wydając lekko zadowolony odgłos.
– Taak, teraz wiem.  Ja tylko… nigdy nie musiałem się tobą dzielić. Ron to co innego.
Hermiona pokiwała głową.
– Rozumiem. Naprawdę.
– To dobrze, bo to nie jest tak, że nie lubię Martina. Chcę być jego chrzestnym. Tylko… wiesz. Musiałem to przemyśleć.
Hermiona zmarszczyła brwi.
– Jak tego dokonałeś? Rozmyślanie nad samym sobą nie jest twoim ulubionym zajęciem.
Harry ponownie się zarumienił.
– Cóż… zeszłej nocy pani Pomfrey musiała pojechać do Munga z Orlą Quirke, dziewczyną, która próbowała mnie zabić, więc zostawiła ze mną Snape’a, żeby miał na mnie oko, kiedy się obudzę. No i się obudziłem, ale byłem trochę… nie jak ja. Wiesz, jak się zachowuję, gdy się napiję?
– Merlinie drogi. – Próbowała, naprawdę próbowała się nie uśmiechać, ale nic nie mogła na to poradzić. – Chichotałeś do niego?
– Tłumaczyłem mu, że nie mogę wyjść z łóżka, ponieważ nie widzę swoich kolan, nie czułem ich i byłem święcie przekonany, że nie powinienem próbować chodzić, póki nie będą w pełni ze mną. – Harry uśmiechnął się nieśmiało. – Powiedziałem mu, że przez lata powtarzałaś mi, że nie próbuje mnie otruć, ale nie chciałem ci wierzyć, bo go nie lubię.
– O, nie… - Hermiona zakryła usta dłonią, patrząc na przyjaciela z przerażeniem. – Co on na to?
– Wspomniał coś o stanie upojenia oraz że jest całkowicie świadomy mojej niechęci wobec niego i tym, że nasza wzajemna niechęć jest jedynym, co nas łączy. Chyba uważał to za zabawne.
– Dzięki Merlinowi. – Hermiona powstrzymała dreszcz. Jeśli ojciec i chrzestny Martina przeszli do otwartego konfliktu, kot mógł pakować walizki niemal natychmiast. Obydwaj mieli skłonność do wygadywania rzeczy, kiedy poniesie ich złość.
– To było dziwne. Mówiłem szczerze i głupio, sposób, kiedy jestem sobą, a on… cóż, on nie nazwał mnie głupkiem ani razu, choć byłoby to wtedy uzasadnione. – Zmarszczył nos, nieobecnie kołysząc Martinem, który obudził się i zaczął gaworzyć. – Nienawidzę tego przyznawać, ale miałaś rację, co do bycia uprzejmym dla niego. Próbuje robić to samo, nawet, jeśli wciąż się nie lubimy.
– I to wystraszyło Rona?
– Raczej, dlaczego wystraszyliśmy Rona. – Zaśmiał się. – Wydaje się, że zawarliśmy niepisany rozejm. Nie lubię go, on nie lubi mnie, ale podeszliśmy do sprawy jak dorośli.
– Który, miejmy nadzieję, nigdy nie zostanie zerwany. – Martin zaczął popłakiwać i Hermiona wzięła go na ręce. – Jest głodny. Możesz się ulotnić, jeśli chcesz.
– Nie mam zamiaru. – Pospiesznie odwrócił wzrok. – Tylko nie chcę patrzeć. To jest… wiesz, jesteś dla mnie jak starsza siostra. Są takie części twojego ciała, które oglądając, czułbym się niezręcznie.
Hermiona przemyślała to podczas rozpinania szat i układając Martina w dogodnej pozycji, po czym skrzywiła się.
– Taak, rozumiem twój punkt widzenia. Ja również nie chciałabym zobaczyć twoich strategicznych części.
Harry zdecydowanie patrzył w druga stronę, ale koniuszki jego uszu zaświeciły czerwienią.
– Dobrze, bo nigdy ich nie zobaczysz.
Szlachetnie powstrzymała się od powiedzenia mu, że Ginny i tak – w przeciwieństwie do Hermiony – właściwie zdała jej dość szczegółowy opis. Panna Weasley nie była zbytnio zawstydzona, a czuła potrzebę odwdzięczenia się po komentarzu na temat części ciała Rona podczas podróży powozem na początku roku.
– Chcielibyście z Ronem zjeść jutro ze mną śniadanie? Oczywiście Ginny też. Dilly przynosi je teraz dla mnie, więc jestem pewna, że nie sprawi jej problemu zabranie więcej dla nas wszystkich – chyba, że część Rona będzie wymagała ponownej wędrówki.


***
(29 marca 2014 r.)
Severus pędził jak burza korytarzem wprost do swojego biura, kipiąc ze złości. Dwie godziny. Tygodniowo miał dwie godziny przeznaczone na grę w szachy z Hermioną, a jeszcze większość czasu, który wcześniej z nią spędzał, pochłaniało warzenie eliksirów. Tylko dwie godziny, w ciągu których mógł na nią patrzeć, mówić do niej,  skupić jej uwagę na sobie zamiast na korzeniach mandragory lub lotkach szpiczaka.
Mając jeszcze całe dwadzieścia minut zabrane z tych dwóch godzin przez głupie i bezsensowne zamieszanie w pokoju wspólnym Slytherinu, rozważał zamienienie obojga walczących  – oraz dziewczynę, o którą się kłócili – w ropuchy. Decydujący w tej sprawie mógł być fakt, że sprzeczka zaczęła się przed ich umówionym spotkaniem. Hermiony mogło już w ogóle tam nie być. Zmęczona czekaniem mogła wrócić do siebie. On zostałby zmuszony do czekania następny tydzień. A do owutemów zostało tylko parę tygodni - jeśli któryś z tych wypełnionych pożądaniem nastoletnich idiotów zabierze mu kolejne dwie godziny z czasu, jaki ma okazję z nią spędzić, naprawdę zamieni ich w ropuchy.
Zaczerpnął głębokiego wdechu, kiedy zobaczył światło wydobywające się zza drzwi jego biura. Wciąż tam była. Nie stracił jej całkowicie. Mieli ponad półtorej godziny. Poświęcił cenną minutę, by się uspokoić, po czym otworzył drzwi.
Patrzył przez długą chwilę, zanim prędko się odwrócił, cofając wystarczająco, by zamknąć drzwi i utkwić w nich spojrzenie.
– Przepraszam, panno Granger.
– To ja powinnam przeprosić – powiedziała zawstydzona. Zamknął oczy. Kiedy spojrzała na ich syna z czułością, włosy zebrane w gruby warkocz spływały jej w dół ramienia, szatę miała podwiniętą. Mógł zobaczyć to tak prosto, jakby ciągle na nią patrzył. – Kazałam Dilly przynieść go na dół, kiedy zobaczyłam pańską wiadomość, że może to zająć trochę czasu. Mały zaczął płakać i... cóż. To potrwa tylko chwilkę.
– Oczywiście. – Severus ciężko przełknął. – Rozumiem. – Obrócił się, starając nie patrzeć na nią, i podszedł do tacy ustawionej na biurku. Ręce lekko mu drżały podczas nalewania sobie filiżanki naparu. –Herbaty?
– Tak, poproszę. – Hermiona chodziła przed nim i w momencie, kiedy obrócił się ostrożnie – z herbatą w ręku – jej szaty ponownie były opuszczone. Martin został włożony w stosik kocyków, przez które wyglądał, według Severusa, jak bardzo mały kosz na pranie z wystającymi rączkami, które unosiły się na tym samym poziomie, co stół. – Mogę powiedzieć Dilly, żeby zabrała go z powrotem do mojego pokoju, jeśli pan tego chce.
– To nie będzie konieczne. – Nigdy nie prosił ją o możliwość potrzymania dziecka, ostrożnie unikając okazania nadmiernego zainteresowania. W końcu miał teraz szansę zobaczyć swojego syna i nie zamierzał jej zmarnować. – Wydaje się być cichy.
– Póki co. – Hermiona uśmiechnęła się do syna, dotykając końca kocyka i otulając małego delikatnie, jakby był drogocennym kamieniem. – Powinien usłyszeć go pan, gdy jest zły. Brzmi wtedy jak mała mandragora.
– Wszystkie dzieci tak mają, jak słyszałem. Wygląda… – Severus przerwał, słysząc skrzypienie. Obrócił się i zobaczył uchylone na kilka cali drzwi. Zza nich wychylała się paskowana mordka i jasnobrązowe oczy Akilah. Lekko zmartwiony spojrzał na Hermionę. – Czy kuguchary są niebezpieczne dla dzieci?
– Krzywuś lubi Martinka – odpowiedziała niepewnie. –Akilah pewnie chciała zobaczyć, co to za zabawnie pachnąca rzecz, którą przyniosłam ze sobą. – Nawet jeśli tak sądziła, zbliżyła się do syna,  wyciągając rękę, by w razie czego móc go ochronić.
Kugucharzyca zignorowała ich dwoje, wskakując na szachownicę tak lekko, że żaden pion nie zmienił swojego położenia. Stanęła w rogu, wyciągnęła łapę w stronę kocyka, próbując przysunąć go bliżej siebie.  Klepiąc, zaczęła go ponownie kołysać, ale pozostając  inaczej nieruchoma. Akilah kucnęła i zanim któreś z nich zdążyłoby ją powstrzymać, skoczyła lekko wprost na koniec okrycia. Wpatrywała się z oczywistą fascynacją w dziecko, kiedy nagle obróciła gwałtownie pyszczek w stronę Severusa.
– Tak, to mój syn – odparł cicho, czując się trochę dziwnie, odpowiadając na niezadane pytanie.
Akilah ponownie spojrzała na Martina, wyciągając szyję, by bardzo delikatnie przesunąć nią po policzku dziecka. Martin poruszył się, wymachując drobną rączką i uderzając zwierzaka prosto w ucho. Nie zwróciła na to uwagi, ale Hermiona sięgnęła szybko w jej stronę. Właśnie zaczęła mruczeć, ostrożnie wciskając się naprzeciw Martina i pocierając czule o niego nosem.
– Chyba go lubi – cicho oświadczyła, kiedy Martin zagruchał i z powrotem pogrążył się we śnie.
– Mam taką nadzieję. – Sięgnął do gładkiej i jasnej sierści Akilah, koniuszkami palców przypadkowo musnął małe, zaciśnięte piąstki syna. Wtedy uświadomił sobie, że wciąż trzyma filiżankę i spodek Hermiony, więc jej je podał. – Możemy zaczynać?
– Możemy. – Uśmiechnęła się do niego uśmiechem tak ciepłym, jakiego nie użyczyła Potterowi ani Weasleyowi. – Dziś czuję się pewnie. Może nawet uda mi się zbić dwa lub trzy pionki bez pańskiego dawania się mnie.
– Przekonajmy się. – Może udałoby mu się trochę przedłużyć spotkanie, wystarczająco do nadrobienia tych straconych dwudziestu minut. Gdyby rozgrywka dobrze poszła…
Grali w ciszy przez kilka minut. Hermiona szybko się polepszyła i nie tylko ona musiała teraz ważyć swoje ruchy przed ich wykonaniem. Wahał się miedzy skoczkiem a nieustraszonym pionkiem, kiedy ponownie się odezwała.
– Pan i Harry przestraszyliście dziś Rona na eliksirach. Powiedział, że byliście mili dla siebie. Nawet sprawdził, czy Harry nie ma przypadkiem gorączki, kiedy pan nie patrzył.
Severus uśmiechnął się. Zbicie z tropu i rosnące uczucie zdenerwowania na twarzy chłopaka Weasleyów było bardzo zabawne i całkowicie warte zachodu z byciem miłym dla Pottera, który – ku zaskoczeniu Severusa – zachowywał się idealnie. Może Hermiona miała rację i chłopak nie był kompletnym durniem.
– Zauważyłem. Jestem całkowicie pewien, że panna Patil teraz podejrzewa go o skrywanie jakiegoś sekretnego uczucia wobec Pottera, zwracając uwagę na to, jak często łapał go dzisiaj.
Hermiona zaśmiała się, zakrywając usta dłonią.
– Och, Merlinie. Harry wyjaśniał mi, że podjęliście coś w rodzaju… niewypowiedzianego rozejmu. Po odbyciu całkiem normalnej rozmowy.
– Zgadza się. –Severusa kusiło, by zaprzeczyć i  twierdzić, że Potter miał jakieś złudzenia, jeśli ktokolwiek jeszcze by zapytał. Jednak Hermiona była miła dla chłopaka i wyglądała tak przyjemnie, że Severus postanowił być dla niego miłym. – Zachowuje się… otwarcie, gdy jest odurzony.
– O, tak. – Uśmiechnęła się szelmowsko. – Tylko dwa razy widziałam go pijanego i za każdym razem mówił bardzo szczerze i rozwlekle o wszystkim, co przyszło mu do głowy. Z tego, co wiem, był zbyt zażenowany, by nawet tknąć alkohol po tym, jak oświadczył przed wieloma osobami, że Angelina ma ładne piersi, ale Ginny są lepsze. Obie były przy tym obecne.
Severus prawie zadławił się własną herbatą.
– I to przeżył?
– Tak. Przemawiała przez niego taka szczerość, że nie miały serca go skrzywdzić. Wyglądało bardzo zabawne, a następnego dnia był absolutnie upokorzony. – Hermiona potrząsnęła głową, uśmiechając się podczas przestawiania pionkiem. – Nawet pan nie ma serca być dla niego niemiłym, a proszę pamiętać, że Ginny lubi go znacznie bardziej.
– Przyznaję, gdy odchorowuje odtrucie, jest mniej irytujący niż zwykle. – Spojrzał na Hermionę, która pochyliła się nad synkiem, by go szczelniej okryć. – Ale ty powinnaś bardziej się martwić o swojego gońca niż przyjaciela. – Zabrał pionek, uśmiechając się. – Mam nadzieję, że zauważyłaś niebezpieczeństwo, w jakim teraz się znalazłaś.
– No, naprawdę, jest pan tak nieznośny jak Ron. – Jednak uśmiechnęła się do niego i ponownie pochyliła się nad szachownicą.
***
– I nie zapomnij nałożyć balsamu na tę małą wysypkę – przypominała Hermiona, pochylając się, by pocałować pokrytą meszkiem główkę Martina. – Mamusia wróci za kilka godzin, kochanie. Bądź grzeczny. – Zawsze był i mimo że w żaden sposób nie mógł jej jeszcze zrozumieć, mówiła do niego, bo według wielu książek, to ważne, by mówić do dzieci najwięcej jak to możliwe.
Martin zagaworzył, a Dilly się rozpromieniła.
– Dilly nie zapomni, panienko – powiedziała radośnie. – Niech panienka się cieszy z zajęć.
– To dziwne – rzekła zamyślona Ginny. – To wcale nie wygląda dziwnie.
– To dziwne, że coś nie wygląda dziwnie? – Ron, jak twierdziła Hermiona, zjadł więcej śniadania niż ktokolwiek inny. Wciąż był pierwszy za drzwiami, siedem kiełbasek nie spowolniły go ani odrobinę. – Jak to możliwe?
  Wyobraź sobie, powiedzmy, Lavender albo Parkinson robiące dokładnie to samo. Wtedy to wygląda dziwnie. – Ginny wyszła za bratem. Harry zaraz za nią, a Hermiona jeszcze ostatni raz cmoknęła synka i dołączyła do przyjaciół. – Hermiona naprawdę wygląda jak mama, co nie?
– Wezmę to za komplement. – Uśmiechnęła się do Ginny, która to odwzajemniła. – Nawet jestem pewna, że nie wszyscy by chcieli.
– Sądzę, że tak. Mnóstwo dziewczyn w twoim wieku nie udźwignęłoby prawdziwego brzemienia bycia mamą, ale tobie się udało i… – Ginny podniosła głowę. – Słyszycie?
– Brzmi jakby ktoś krzyczał „aha”. Chodźcie. – Ron poprowadził drogą w dół hallu. Kilku członków grona pedagogicznego miało pokoje na tym piętrze, a hałas zdawał się wydobywać właśnie stamtąd.
Na ostatnim zakręcie, weszli prosto w coś, co brzmiało jak koniec tyrady.
– …ukrywać moją kuzynkę w zamku! – krzyczał z wyciągniętą różdżką Draco Malfoy, na jego twarzy wykwitł rumieniec furii. – Traktując ją jak zwykłą prostytutkę!
Draco stał przed profesorem Lupinem, który właśnie opierał się o drzwi jego kwater. Tonks, wyglądająca na gotową umrzeć z zażenowania, próbowała wtopić się w kamienne ściany naprzeciw niego. Ubrana była w czarną szatę wyglądającą podobnie do uczniowskich. Hermiona skrzywiła się. Ukrywanie dziewczyny w i poza swoim pokojem było złym pomysłem samym w sobie. Ukrywanie jej w środku i poza kwaterami ubranej jak uczennica… cóż, to było nietaktowne. To mogło być powodem, dlaczego profesor Vector i Hooch niczego nie zrobiły. Vector była zszokowana, a Hooch bardzo rozbawiona.
Lupin, oczywiście jednocześnie wściekły i zażenowany, wyprostował się.
– Panie Malfoy, to nie powinno pana niepokoić.
– Nie powinno mnie niepokoić? – Draco podniósł głos. – Jej odnoga rodziny może nie zawsze była na równi z moją, jednak to nie znaczy, że zamierzam pozwolić traktować ją tak haniebnie!
– Dlaczego nie? – wtrąciła Tonks, jej włosy przybrały kolor czerwonej twarzy. Draco spojrzał na nią i zaszurał nogą po podłodze. – Znaczy się, w końcu spotkaliśmy się dopiero kilka razy, to nie jest jakbyśmy mieli szansę wytworzyć jakąś głębszą więź.
– Wciąż jesteś rodziną – odparł, jakby to było oczywiste. – I nikt nie będzie zachowywał się wobec dziewczyny z mojej rodziny, jakby była dziwką z Nokturnu, zabierając ją do siebie i wykorzystując w jednym cholernie oczywistym celu!
Lupin wydał z siebie dźwięk oburzenia.
– Najszczerzej ja nie…
– To ja się wkradłam. – Tonks wyglądała na jeszcze bardziej zażenowaną. –  Nie widzieliśmy się podczas semestru i… uch…
– Więc powinnaś wiedzieć lepiej! – Draco wymachiwał różdżką w jej stronę. – Zasługujesz na kogoś lepszego niż osobę, która pozwala skradać ci się wokół i traktować jak wywłokę! I co z jego intencjami? Nazwał je? Cholernie dobrze wiem, że nie powiedział niczego twoim rodzicom, on nawet się z nimi nie spotkał! Pisałem do matki i spytałem od razu, jak się o tym dowiedziałem!
Tonks wyglądała na zszokowaną. Hermiona pomyślała, że wykryła skandal w zostaniu nazwaną wywłoką, jednak czując  satysfakcję, że Draco się nią przejmuje.
– Ja…
– To jest niestosowne! – Lupin wystąpił naprzód, teraz ogarnięty furią. – Panie Malfoy, mój związek z Nimfadorą…
– Związek? To nie jest związek, to potajemne ruchanie się! – zaszydził. – Jeśli to byłby związek, jej matka chciałaby cię poznać. Nie chciałbym dowiedzieć się z plotek Zakonu na jej miejscu... Jeśli to byłby związek, nie ukrywałbyś jej ubranej jak uczennica! – Spojrzał na Lupina z pogardą. – Chyba że jesteś jednym z takich. Ona jest znacznie młodsza od ciebie.
Lupin warknął, jego zwykle łagodne i nieszkodliwe przysposobienie zniknęło natychmiastowo.
– Jeszcze jedna sprośna insynuacja, panie Malfoy, a zarobi pan miesięczny szlaban.
– Nie. – Draco skierował różdżkę wprost w Lupina. – To nie lekcja. Cierpię na twoich nudnych i podstawowych zajęciach obrony przed czarną magią z jakimś stopniem ucywilizowania, ponieważ wiem, że są potrzebne i że odrobina respektu ci się należy jako ich nauczycielowi. Ale tu i teraz nie jesteś nauczycielem, jesteś mężczyzną, który próbuje ukryć fakt, że pieprzysz moją kuzynkę w sekrecie, bez publicznego określenia swoich relacji z nią i ja nie jestem ci winien ani szacunku, ani uprzejmości. Jako jedyny obecny tu członek jej rodziny, albo określisz teraz swoje intencje wobec niej przede mną, albo wyjdziemy na zewnątrz i odetnę ci te cholerne jaja porządną klątwą, zrozumiałeś?
– Hej! – Harry upuścił torbę i wystąpił naprzód, zanim Hermiona zdołała go powstrzymać. Wyciągając różdżkę, poruszał się, póki był prawie, lecz nie do końca, między Lupinem i Draco. – Wystarczy, Malfoy. Cofnij się.
– Odejdź, Potter.
– Nie. Nie możesz tak po prostu…
Draco obrócił się, by na niego spojrzeć.
– Powiedz mi, Potter – zaczął, po raz pierwszy w historii swoich potyczek z Harrym, brzmiąc odpowiedzialnie. – Gdybyś złapał go na ukrywaniu Hermiony w swoim pokoju, nie powiedziałbyś jej rodzicom lub komuś innemu, jak się spotykają, szczególnie, będąc w mojej sytuacji?
Harry zamilknął, zerkając na Hermionę.
– To nie… to nie to samo.
– Przyznaję, że ja i Tonks nie jesteśmy blisko, ale ona wciąż jest rodziną. I pomijając fakt, że Hermiona nie będzie  złapana w takiej sytuacji, bo przeklęłaby każdego, kto próbowałby ją traktować w ten sposób, co chciałbyś zrobić, gdyby jednak wyszło inaczej?
Harry znów spojrzał na Remusa – i kiedy Hermiona patrzyła w zaskoczeniu, kiwnął powoli głową, upuszczając różdżkę i odsuwając się.
– Taa. Dobra uwaga.
Draco skinął.
– Weasley?
Ron zerknął na Ginny i wzruszył ramionami.
– Czy widzisz, żebym wyciągnął różdżkę?
– Czy ja mogę coś powiedzieć, czy to tylko głupi przywilej facetów? – spytała Tonks; w dłoni miała różdżkę. – Draco, to było… dziwacznie słodkie, że stanąłeś w obronie mojej czystości, ale jestem całkowicie kompetentna do troski o samą siebie.
– Ależ nie jesteś. Z jakiegoś tajemniczego powodu  właśnie wydajesz się go lubić, a on właśnie myśli, że to dlatego, bo twój ojciec był mugolakiem. Nie będzie cię traktował z należytym ci szacunkiem – powiedział, spoglądając na Lupina jadowitym wzrokiem. – Nie jestem zatwardziałym tradycjonalistą, by wymagać przynajmniej zaręczyn przed rozpoczęciem spotykania się…
– Masz szczęście, że nie! – prychnęła Tonks.
– Ale nie będę patrzył bezczynnie i pozwalał ci poświęcać się dla kogoś, kto niedostatecznie cię szanuje i nie przyznaje, że jest zaangażowany! – Draco stuknął Tonks krańcem różdżki w mostek. – I póki on nie określi swoich intencji, honorowych lub jakichkolwiek, jestem gotów wywlec go na zewnątrz , jeśli będę musiał, i w obronie uczynić pytanie nauczką.
Tonks zerknęła na Lupina, który wyglądał mizernie.
– Draco, to nie jest takie proste. On jest wilkołakiem, pamiętasz?
Draco patrzył raz na Tonks, raz na Lupina.
– No i? To oznacza, że nie posiada manier? Mój ojciec był psychopatycznym masowym mordercą, a miał maniery.
– To dyskusyjne – wymamrotała Ginny.
– Ćśś. On po prostu nie marnował ich na tak zwykłych ludzi jak my – odmamrotała jej Hermiona.
– To nie jest kwestia manier, Draco. Gdyby ludzie się dowiedzieli… nie zrozumieliby.
Draco uniósł brew.
– Naprawdę. – Obrócił się do Lupina. – Czy to twoje wytłumaczenie? Jesteś wilkołakiem, więc jesteś wyjęty z określenia swoich intencji, ponieważ ludzie nie zrozumieją?
Lupin się skrzywił.
– Nie wiesz, jak to jest – odparł, odwracając wzrok.
– Oczywiście, że nie wiem. Nie mam pojęcia, jak to możliwe być szykanowanym z powodu linii krwi, której nie wybierałem. Albo bycie w tej samej lidze z obrony przed cholerną ciemnością bez względu na to, że próbuję udowodnić inaczej. – Draco złapał przód szaty Lupina, ciągnąc go i podnosząc kikut okaleczonego ramienia między nich, gdzie ten mógł doskonale na niego patrzeć. – Och, nie mam pieprzonego pojęcia, jak to może być!
Hooch w końcu postanowiła zareagować, przez prosty ruch łapiąc każdego z mężczyzn za ramię i odsuwając ich rękoma.
– Wystarczy, Malfoy. Chcesz załatwić to fizycznie, wyjdźcie na zewnątrz.
– Wspaniale. – Spojrzał na Lupina, poprawiając szaty. – Chyba że się boisz.
– Myślisz, że się ciebie boi? – spytała Tonks, krzywiąc się.
– Powinien. Mogę nakarmić go jego własnymi uszami z moją sprawną ręką związaną za plecami i on o tym doskonale wie. – Draco rzucił Lupinowi lekceważące spojrzenie. – Nie jest zły w pojedynkach, ale nie jest prawdziwym bojownikiem. Nawet Creeveyowie mogliby go pokonać, włączając jednego, który posiada tylko pół twarzy, poza samym Potterem i mną.
– Tak sądzisz? –Lupin wyszczerzył złowieszczo zęby, a Hermiona przygotowywała się na pojawienie się sierści.
– Widziałem, jak walczysz. – Draco wzruszył ramionami. – Jesteś dobry. Jednak nie jesteś tak dobry, jak ja.
– On ma rację – wtrącił Ginny, a uwaga wszystkich skierowała się na nią. – No, serio. Walczyłam z obydwoma. Draco jest lepszy.
– I to pozostanie kwestią sporną, bo oni nie będą walczyć – powiedziała Tonks, wyciągając ramiona i przyglądając się każdemu z nich. – Draco, Remus i ja porozmawiamy o tym. Publiczne oświadczenie mogłoby wyrządzić komplikacje mojej karierze, to jeden z powodów, dlaczego się ukrywamy.
Draco pokiwał głową.
– To nie upoważnia go do nie poznania twoich rodziców, ale niech będzie. Powinniście najpierw porozmawiać ze sobą.
– Cieszę się, że się zgadzasz. – Obróciła się do Lupina, który zadrżał. – I Remusie, Draco ma rację. Nie będę się więcej skradać. Musisz poznać moich rodziców.
– Porozmawiamy o tym na osobności. Później – uciął, próbując brzmieć poważnie. – Za chwilę będzie dzwonek, wszyscy musimy iść na zajęcia.
– A ja muszę się ulotnić. Wiem. Ale porozmawiamy później. – Pocałowała go w policzek, co sprawiło, że się zarumienił z zażenowania, po czym poszła. Inni również się rozeszli, profesor Vector ruszyła dziarsko do klasy numerologii z Hermioną i Draco podążającymi za nią znacznie spokojniejszym tempem.
– Profesorom nie pozwala się zatrzymywać gości na noc, chyba że są małżeństwem – wymamrotał. – Ta zasada obowiązuje od 1271 roku. Tylko czekaj, aż McGonagall się o tym dowie.
– Chcesz powiedzieć o dyrektorce, że groziłeś mu i go zawstydziłeś? – Hermiona spojrzała na niego z wyrzutem. – Draco, to nie jest ani trochę uczciwe.
– Racja. – Poprawił torbę na ramieniu, marszcząc brwi. – Lupin ma skłonność godzenia się z rzeczami takimi, jakie są, z tego, co zauważyłem. Dlatego będę walczył z nim, by się z tym pogodził. A jeśli on nie będzie jej traktował dobrze, naprawdę się będziemy pojedynkować.
– Tonks ma rację. – Uśmiechnęła się do niego. – To dziwacznie słodkie.
Draco lekko się zaróżowił.
– Ona jest rodziną. Jeśli nie masz rodziny, nie masz niczego. To coś, czego Voldemort nigdy nie zrozumiał u czystokrwistych – rodzina jest ważna. Bronisz linii krwi jako całość, nie tylko jednostki.
– Rodzina jest ważna i to nie jest tylko twierdzenie czystokrwistych. – Hermiona przytaknęła. Draco może wciąż miał ślepe skazy, ale pragnienie zobaczenia jednego z kilku żyjących członków rodziny odpowiednio szczęśliwych i dobrze traktowanych było dobrą rzeczą. – I nie tylko genetyczna rodzina. Jeśli nie masz możliwości jej posiadania, zawsze możesz mieć przybraną. Jak ja i Harry.
Draco spiął się i do Hermiony doszedł sens wydający się wypływać na wierzch. Chłopak przestał iść, opuścił głowę, a twarz nagle stała się zmęczona i smutna.
– Ochraniać ludzi, którzy się o ciebie troszczą, a nie tylko tych, z którymi jesteś związany.
– No… tak. Co się stało?
Potrząsnął głową.
– Nic. Rodzina jest dla mnie tylko trochę… trudnym… tematem.
Zmienił temat, a Hermiona nie miała serca wracać do niego, przypominając sobie jego wyraz twarzy.

49 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, bardzo się cieszę, że kontynuujesz tłumaczenie ;)
    Harry zajmujący się Martinem jest uroczy. Ginny jest świetna ;>
    Brakowało mi trochę Severusa w tej części, ale mam szczerą nadzieję, że niedługo się pojawi ;>
    Życzę dużo weny! :>
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział :* cieszę się że wróciłaś :) czekam na nn :* Calineczka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. "koniuszki jego uszów"
    Uszu, nie "uszów" ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, już poprawiam ;)

      Usuń
    2. Jak coś jeszcze wyłapię, to dam znać :)
      Ah no i oczywiście świetne tłumaczenie :)

      Usuń
    3. Wyłapuj, wyłapuj :)

      Usuń
  4. Świetnie tłumaczysz :D Boski rozdział no i oczywiście "opowiadanie" . Mam nadzieję ,że długo nie będę czekać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej.
    Nie wiem co powiedzieć, skończyłam to opowiadanie czytać ze dwa dni temu i od tego czasu ciągle czytam paring HG/SS. Mimo że nigdy nie lubiłam tego paringu to dzięki temu opowiadaniu pokochałam tą parę.
    Cudowne opowiadanie. Na 6 z plusem.

    Bardzo podoba mi się powolna przemiana Snape, świetnie że zaczyna dostrzegać swoją miłość do dziecka i Hermiony.

    Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Karmelek

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć :)
    Kiedyś zaczęłam czytać Twoje tłumaczenie (kiedy jeszcze interesowałam się fandomem HP) lecz potem zatrzymałam się na 14 rozdziale i straciłam zainteresowanie (HP ogólnie). Niedawno wróciłam do czytania opowiadań z fandomu HP i "Odpowiedzialni" było jednym z pierwszych, jakie odświeżyłam. Powiem tyle: nie mogę się doczekać :) Nie naciskam, tłumaczenia są dość żmudne i trudne, ale miło byłoby kiedyś dotrwać do epilogu :) Chcę tylko powiedzieć, że Ty i Nox92 odwalacie kawał dobrej roboty, a opowiadanie jest naprawdę ciekawe.
    Nie wiem czy informujesz o nowych rozdziałach - jeśli tak to poprosiłabym o to :) 8900100 - moje GG, albo na maila jeśli wolisz - mionka94@wp.pl. Możesz równie napisać mi komentarz pod najnowyszym wpisem na blogu - http://severussnapeihermionagranger.blox.pl/html :)
    Pozdrawiam!
    mionka94

    OdpowiedzUsuń
  7. HEJ CZY DOCZEKAMY SIĘ DALSZYCH ROZDZIAŁÓW TEGO OPOWIADANIA ZAGLĄDAM A BLOG CODZIENNIE I SPRAWDZA CZY NIEMA DALSZEGO ROZDZIAŁU. OPOWIADANIE PODOBA MI SIĘ ZE WZGLĘDU NA POMYSŁ INNY OD CZĘSTO WYSTĘPUJĄCYCH WĄTKÓW Z TA PARĄ. CZEKAM Z NIECIERPLIWIE NA CIĄG DALSZY ŻYCZĘ CZASU I WENY DO PRACY
    RITA03

    OdpowiedzUsuń
  8. Doczekacie, doczekacie - mam zamiar teraz wziąć się za to tłumaczenie i niezmiernie cieszy mnie fakt, że jeszcze ktoś tu zagląda, mimo tak długiej przerwy :) W grudniu lub jeszcze w listopadzie coś się pojawi na pewno :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej;) Ciesze się bardzo czytając twój komentarz już nie mogę się doczekać :P tak się zastanawiałam czy Ci nie zacząć spamować na gg;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak teraz rzadko tam wchodzę, ale możesz spamować, zawsze dodatkowa motywacja ;p Od poniedziałku mam praktyki, czyli więcej wolnego czasu = mam nadzieję na wzięcie się za "Odpowiedzialnych" i w końcu "Fuzję" ;D

      Usuń
  10. To jest wspaniałe! Już nie mogę doczekać się dalszej części! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No nareszcie. Co jakiś czas odwiedzam ten blog i czekam na kolejną część. Miałam nadzieję, że coś pojawi się w wakacje i/lub na Boże Narodzenie. Proszę Cię, żeby chociaż to tłumaczenie doczekało zakończenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostało tak mało do końca, że nie mam serca nie skończyć :)

      Usuń
  12. Przyznam, że zaczynałam wątpić, że dokończysz tłumaczyć opowiadanie. Cieszę się, że masz zamiar dokończyć, bo bardzo polubiłam to opowiadanie i co jakiś sprawdzałam czy nie ma kolejnej części.
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam całego bloga i jest świetny! Nie jest nudny, ani banalny, jeżeli wiesz o co mi chodzi. Czekam na następne genialne rozdziały oraz życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię to opowiadanie i strasznie mocno się powstrzymuję od przeczytania dalszego ciągu w oryginale. Ale wciąż mam nadzieję, że dodasz kolejny rozdział i nie będę musiała się męczyć z angielskim :) świetnie tłumaczysz i naprawdę nie mogę się doczekać kolejnej części.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Agness

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga część tego rozdziału już jest przetłumaczona, teraz czeka u Nox na sprawdzenie i go wstawię, gdy tylko otrzymam maila i naniosę ostatnie poprawki ;)

      Usuń
  15. O faktycznie, zmiana szaty, odkąd tu zaglądam, już 3 takie zaliczyłam zdaje się. Czekam cierpliwie, ja my wszystkie na drugą część i całą resztę. :)

    pozdrawiam, jus

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy będzie następna notka? Czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy kolejny rozdzial? Juz nie noge sie doczekac, dodaj jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodano, jednak bez betunku, serce mi się krajało, jak spojrzałam, że ostatnio publikowane było 3 maja prawie rok temu... :D

      Usuń
  18. Ogromnie się cieszę, że pojawiła się dalsza część. Już myślałam, że się nie doczekam. Jest to jedno z lepszych opowiadań, więc mam nadzieję, że go nie porzucisz. Wydawał mi się on trochę nieskładny, ale po rocznej przerwie- wszystko jest świetne :) Severus mnie tutaj rozczulił, gdy zobaczył Martina. No i oczywiście Draco. Czekam na dalsze części- oby już nie tak długo :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Awwww... cudowne *.* . Uwielbiam to opowiadanie. Cieszę się, że wróciłaś do tłumaczenia. Mogę zapytać, kiedy pojawi się kolejna część?:)
    Niezalogowana Lasair785

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się czaję i czaję na ten 27. rozdział, ale nie jestem w stanie powiedzieć, ile czasu mi to zajmie... Na pewno nie aż tyle, co tym razem xD

      Usuń
  20. Jak zwykle świetnie napisany rozdział, a właściwie jego część dalsza! Dzięki, że kontynuujesz, już prawie straciłam nadzieję, a tu taka miła niespodzianka :) Z okazji zbliżających się świąt Wielkanocy życzę spokojnych i radosnych Świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno ukończę, choćby i miało mi to zająć kolejnych parę lat (tfu!, tfu!) ;D

      Usuń
  21. Bardzo się cieszę, że pojawiła się kolejna część opowiadania. Urocze sceny, gdy Severus niby przypadkiem dotyka rączki Martina oraz gdy Draco kłóci się z Lupinem broniąc honoru Tonks. Mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy musieli tak długo czekać :)
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję i dziekuję za miłe słowa ;D

      Usuń
  22. Nareszcie nowy rozdział!
    I chociaż ta scena z Malfoy'em, Lupinem i Tonks była jakaś taka trochę mało naturalna, to cała reszta: relacje Hermiony i Severusa, dorastający Harry, podejrzliwy Ron, mądra Ginny itd. jest rewelacyjna i za to kocham to opowiadanie.
    Jesteś na prawdę dobrą tłumaczką i mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy musieli tyle czekać :)
    Pozdrawiam i życzę Weny
    Agness

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal jestem w szoku, że tyle osób nie porzuciło tego tłumaczenia, że nie zapomniało... Co do sceny z Malfoyem i resztą - ja tylko przekładam to, co przekazała nam Dyce, osobiście rozumiem zapędy Draco, jednak tutaj muszę się z Tobą zgodzić, że trochę nienaturalnie, a co za tym idzie, komicznie to wyszło :D
      Dziękuję za miłe słowa i wiarę we mnie ;)

      Usuń
  23. Bardzo się cieszę że wróciłaś do tłumaczenia;)
    Zdaję sobie sprawę że pewnie ciężko jest wszystko pogodzić w czasie, i jeszcze tlumaczyć ku naszej uciesze, kiedy doba ma tylko 24 godziny. Jak będę gdzieś widzieć w sprzedarzy czas to Ci podeślę. Pozdrawiam oczywiście weny życzę.
    ag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam na ten nadmiar czasu z Twojej strony, ag! ;)

      Usuń
  24. Witaj.
    Dopiero wczoraj natknęłam sie na to tłumaczenie i niech mnie kule bija...
    To jest genialne:)
    Aż nie mogę sobie wyobrazić powodu, dla którego na początkach jest tak mało komentarzy.
    Z nicierpliowscia czekam na koljeny rozdział.
    Mam nadzieje ze dodasz je jak najszybciej.
    To jest świetne i byłabym wdzięczna za poinformowanie mnie o nowym rozdziale GG 5789049 ;)
    Dziekuje;)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak pozytywną reakcję ^.^ Początkowe rozdziały mają tak mało komentarzy, bo przenosiłam to tłumaczenie z Onetu, tam jest więcej ;p Już zaczęłam powoli pracować nad 27. rozdziałem, więc na pewno nie będzie tak długiej przerwy jak teraz. Co do informowania: dodałam opcję "Obserwatorów" nie bez powodu, droga Lili ;)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Lileen

      Usuń
  25. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam zaglądając dziś tutaj i zobaczyłam ciąg dalszy :D
    oby teraz w miarę szybko udało Ci się następny rozdział dodać, nie trzymaj nas dłużej w niepewności :D
    eldaohtarwena

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Ci za tego bloga! Czytanie go stało się dla mnie tradycją ;)
    J.

    OdpowiedzUsuń
  27. Super, że jest następna część!
    Co prawda przerwa była długa, ale warto było! :)
    Czekam niecierpliwie i życze weny!!! :D :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Cześć!
    Bardzo Ci dziękuję, za tego bloga. Jest to, jeden z niewielu, który naprawdę mi się podoba.
    Z niecierpliwością czekam na kontynuację.
    Rozalia

    OdpowiedzUsuń
  29. O rany... Spędziłam cały wczorajszy dzień, pół nocy i większą część dzisiejszego dnia na przeczytaniu wszystkich zamieszczonych dotychczas rozdziałów. Myślałam że opowiadanie jest przetłumaczone do końca, dlatego rzuciłam się na nie tak łapczywie... cóż, szkoda. Posmak goryczy został, mam tylko nadzieję (sądząc po Twoich komentarzach) że nie porzuciłaś tłumaczenia i mogę spodziewać się w bliższej lub dalszej przyszłości kolejnych rozdziałów :)
    Co do tłumaczenia, nie potrafię nic zarzucić bo nie znam oryginału. Chociaż historia na początku wydawała mi się strasznie znajoma. Może kiedyś już wpadłam na to tłumaczenie, albo oryginał...? Ciężko mi powiedzieć :) Jeśli chodzi o treść... Ja wiedziałam że to jest historia Snape/Granger. Znalazłam link do bloga chyba w świstoklikach na Forum Mirriel, a dodatkowo utwierdził mnie w tym przekonaniu nagłówek :) Z drugiej strony, chociaż uwielbiam ten pairing, jakaś szalona cząsta mnie miała ogromną, ale to ogromną nadzieję na rozwój związku Hermiony i Dracona... Ich rozmowy i te krótkie sceny opisujące uczucia Draco, nie było tego wiele, ale portafiłam sobie wyobrazić jak on na prawdę opiekowałby się Hermioną i dzieckiem... Jestem rozdarta. Severus i Draco to chyba moi "ulubieni" mężczyźni z Potterowskiej sagi. Ten fick przedstawił ich niesamowicie, głęboko i dorośle... Nie wspominając już o przyjaźni między nimi. Trochę ojcowsko-synowskiej, pięknej przyjaźni. Jestem zakochana w tym wątku, a przez to jeszcze bardziej się gryzę... kibicować Severusowi, czy współczuć Draconowi? Autorka nieźle namieszała w tej historii :)
    Jestem na świeżo po przeczytaniu, dlatego mój komentarz jest pewnie tak bezładny i komentuję tylko to, co najbardziej mnie poruszyło... Może jak trochę ochłonę będę mogła napisać coś więcej, bardziej konstruktywnie i na inny temat :) Mam nadzieję że będę miała szansę zostawić niedługo komentarz pod nowym rozdziałem! A jeśli nie, to pewnie skrobnę coś jeszcze tutaj, bo niestety cierpię na niepoprawny i nieuleczalny słowotok :)
    Pozdrawiam cieplutko i życzę dużego i tłuściutkiego Wena! Mam nadzieję że wakacyjne słońce za oknem zachęci do tłumaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Kiedy będzie następny rozdział? Przecież nie tylko ja usycham w oczekiwaniu na ciąg dalszy...

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj!
    Dziękuję Ci za tego Wspaniałego Bloga! Niezwykła historia, pięknie opisana i ma w sobie to ,,coś''. Życzę Ci więcej czasu wolnego, abyś nie trzymała nas tak długo w niepewności ;)
    Hebe

    OdpowiedzUsuń
  32. Kochana Tłumaczko, proszę, nie każ nam dłużej czekać! :))

    OdpowiedzUsuń
  33. Mam takie pytanie, czy ten blog zostanie kontynuowany???

    OdpowiedzUsuń