sobota, 2 listopada 2019

Rozdział 28: Wspomnienia cz. 1


Witajcie! 
Nie chcę liczyć czasu, jaki mnie tu nie było...  Dziękuję wszystkim, którzy przez te lata nadal tu zaglądają i naprawdę dajecie mi motywację do kontynuowania tego tłumaczenia.
Mnóstwo się zmieniło w moim życiu, na dobre oczywiście :) Postanowiłam sobie kiedyś, że dokończę to tłumaczenie i powoli realizuję to postanowienie.
Nie przedłużając, zapraszam do czytania dalszych losów naszej ulubionej pary Hermiona&Severus w wydaniu Dyce.
Wasza,
 Lilee Kab
***
Rozdział 28: Wspomnienia cz. 1.
Hermiona była w łazience, ciesząc się z około dwudziestu minut, które może poświęcić tylko dla siebie. Był to jedyny czas, który mogła spędzić z dala od Martina, chłopaków i wszystkich innych osób, więc się nim cieszyła. Trudno się nie dziwić, że nie była zadowolona, kiedy drzwi łazienki stanęły otworem i Dilly wśliznęła się przez nie, zamykając je za sobą.
– Profesor Snape chce zobaczyć panienkę. Nalega, że to nie może czekać.
Dilly zwykle była przerażona, widząc Severusa, ale tym razem brzmiała podejrzanie. Hermiona w pośpiechu wygramoliła się z wanny i rozejrzała, szukając szlafroka. Już dawno temu przyzwyczaiła się do myśli, że Dilly oglądała ją karmiącą piersią, w kąpieli i innych sytuacjach. Mała skrzatka zachowywała się podobnie do matki w średnim wieku, która widziała już wszystko u obu płci, więc nie wydawało się to da niej wielkim problemem.
– Czy coś jest nie tak, Dilly?
Uszy skrzatki delikatnie opadły.
– Od profesora Snape’a czuć napój, panienko – wyszeptała, brzmiąc na oburzoną. – Dilly sądzi, że profesor nie jest trzeźwy. Profesor Snape prawie nigdy nie pije w trakcie roku szkolnego, panienko. Dilly się martwi, że stało się coś złego.
Hermiona też się zmartwiła. Jedyny raz, podczas którego widziała go pijanego bardzo pogorszył jego zdanie o niej.
– Porozmawiam z nim, Dilly. Proszę, zrób nam świeżej herbaty.
– Oczywiście, panienko – rzekła Dilly z powątpiewaniem, jednak posłusznie zniknęła.
Hermiona nauczyła się, że najszybszym sposobem na pozbycie się skrzata domowego jest poproszenie go o zrobienie czegoś. Dokładnie zawiązała szlafrok wokół talii, mając nadzieję, że to nie będzie strasznie oczywiste, że pod spodem jest naga i wyszła z jeszcze mokrymi stopami wprost do sypialni.
Severus stał na środku pokoju ze skrzywioną miną, a Hermiona wyczuła słabą woń jakiegoś mocnego alkoholu.
– Czy coś się stało?
– Tak. – Jego dłonie zaciskały i prostowały się na przemian. – Próbowałem sobie przypomnieć, Hermiono. Próbowałem za pomocą eliksirów, Myślodsiewni, świadomego snu… Wszystkiego, co mi przyszło na myśl, ale nic nie zadziałało. Wiem, że Draco znalazł mnie na wpół przytomnego i odprowadził mnie do łóżka koło drugiej. Wiem, że rozmawiałem z Arturem Weasleyem około dziesiątej i że nakryłem Freda Weasleya pieszczącego Lucindę Abbot koło wpół do pierwszej. Jednak nie pamiętam niczego więcej, podobnie jak nie pamiętam… tego. – Spojrzał na kołyskę. – Muszę wiedzieć, Hermiono.
Hermionę zmroziło. Gdzieś tylko skrajem świadomości zarejestrowała, że sięgnęła po najbliższą kolumienkę jej łóżka, próbując się na niej oprzeć.
– Mówiłam ci, co się stało. Szczegóły na pewno nie są konieczne.
– Moje życie zbyt długo zależało od świadomości dokładnie wszystkiego tego, co ujawniłem, kiedy i komu. Posiadanie pustki we wspomnieniach jest… – Pokręcił głową, marszcząc brwi. – Muszę wiedzieć, co się stało. Dla spokoju umysłu.
Hermiona głośno przełknęła.
– Powiedziałam ci wszystko, co było ważne. Naprawdę.
Nie zrobiłby tego, nie zmusiłby jej, by usiadła i opowiedziała szczegóły… tego. Nie ma opcji. Nawet jeśli spróbuje, ona nigdy nie będzie w stanie tego opowiedzieć.
– Mam Myślodsiewnię. Wiesz, w jaki sposób wydobyć…
– Nie. – Hermiona miała wrażenie, jakby krzyczała odmowę, a w rzeczywistości wydobył się z niej ledwo duszący szept.
– Byłem tam, Hermiono, mam prawo…
– Nie. Nie wydobędę ani jednego mojego wspomnienia, byś mógł obejrzeć nas… razem. – Hermiona zatrzęsła się. Czuła drętwienie palców i zwolnione bicie serca. Nigdy się tego nie spodziewała. Komfortowa sytuacja: on nie pamiętał niczego, więc nie wiedział, jak cholernie nieszczęśliwie zakochaną i głupią z siebie zrobiła; była to jedyna rzecz, której nigdy nie chciała przed nim ujawnić.
Zmrużył oczy.
– Panno Granger – powiedział spokojnym, pełnym złości tonem, którego nie słyszała od niego odkąd myślał, że ona ma romans z Percym. – Przyznała pani, że skupiła pani swoją uwagę na mnie, podczas gdy ja byłem zbyt pijany, by podejmować świadome decyzje. Do tegp źle rzucone zaklęcie antykoncepcyjne. Postanowiłaś zaryzykować za nas dwoje bez konsultacji ze mną o donoszeniu ciąży. Każdą decyzję, która powinna zostać zaakceptowana, podjęłaś sama. Szansa zobaczenia na własne oczy, co się dokładnie wydarzyło, a nie wierzenie w jednostronne i pokrótce opowiedziane zdarzenie jest chyba najmniejszą częścią tego, co jesteś mi winna za to, co zrobiłaś.
Te słowa zabolały ją jakby dostała obuchem. Hermiona upadła na podłogę, gdyż drżące nogi nie zdołały jej utrzymać.
– Ja… ja myślałam… – wyszeptała, patrząc na jego rozmazaną postać, bo oczy wypełniły się łzami. – Nie sądziłam, że nadal jesteś na mnie zły.
– Nie byłem, póki nie odmówiłaś obejrzenia mi mojej własnej przeszłości – odpowiedział zimnym tonem. – Czego właściwie wstydzisz się, żebym zobaczył? Dlaczego jesteś tak przerażona, że mógłbym poznać prawdę?
Hermiona poczuła lekki szok, kiedy w końcu zauważyła, że on ciągle stoi w postawie obronnej, a ręce mu drżą. Po latach cierpienia męki jako prawa ręka obu stron, oczywiście mógł myśleć, że jej sekret musi kryć coś bolesnego. To był ból, który sprawił, że był taki oschły. Nie nienawidził jej. On nie był w stanie udawać, że ją lubi tak długo, on po prostu… się bał. Musiał wiedzieć. I nigdy więcej jej nie zaufa, jeśli ona nie pokaże mu prawdy, jakby nie była upokarzająca.
Ręce jej tak mocno drżały, że usiłowała kilkukrotnie wyciągnąć różdżkę z kieszeni.
– Podaj miseczkę z kredensu. – Podał ją w milczeniu, gdy dotknęła końcem różdżki swojej skroni i z zamkniętymi oczami skupiała się na tamtej nocy. – Chcę to wspomnienie z powrotem zaraz po tym, jak się z nim zapoznasz.
– Zwrócę je. – Miseczka delikatnie przysunęła się do jej ramienia. – Daj mi to.
Głośno przełykając, łzy spłynęły w dół jej policzków spod zamkniętych powiek. Hermiona strzepnęła srebrną nitką i pozwoliła jej wpaść prosto do malutkiej miseczki. To bolało, och, jak to bolało, stracić to jedyne wspomnienie o nim. Wspomnienie, którego mogła już nie odzyskać i poczuła zimną pustkę w swojej pamięci. To było jak otwarta rana.
– Weź je. Jeśli musisz.
– Muszę.
Usłyszała kroki, otworzyły się drzwi i po chwili zamknęły. Wciąż kuliła się na podłodze, bezradnie płacząc, kiedy pojawiła się Dilly z już niepotrzebną herbatą.

Severus wciąż nierówno oddychał, kiedy zamknął i zaczarował za sobą drzwi.
Kurwa. Kurwa. Kurwa.
Nie tego oczekiwał. Jeśli Draco jakimś cudem miał rację, właśnie zniszczył jakiekolwiek ciepłe uczucia, które mogła do niego żywić.
Nie był w stanie nic z tym zrobić. Spodziewał się, że nie będzie chętna do pokazania mu wspomnienia, a nawet był skłonny pozwolić jej pominąć ten akt intymności. Jednak gdy po złożeniu prośby zobaczył u niej starch i poczucie winy wypisaną wprost na jej twarzy, wiedział już, że wydarzyło się coś, o czym mu nie powiedziała. Coś, czego nie chciała, by wiedział.
Voldemort. Śmierciożercy. Aurorzy. Zakon. Huncwoci.
Wobec wszystkich był bezradny, a oni wykorzystali go do swoich celów, bo myśleli, że będzie najlepszą opcją. Na widok jej twarzy wypełnionej poczuciem winy lata strachu, goryczy i wstydu wzmogły się w ogromnym przypływie złości pod tytułem: “Coś ty mi zrobiła?” i w tamtym momencie jej nienawidził. Chciał, żeby poczuła się tak bezradna i przestraszona jak on się czuł.
I to zadziałało. Gdy ją zostawił, leżała skulona na podłodze, szlochając, jakby ktoś złamał jej serce. Może tak było. Może Draco miał rację i ona zaczynała się troszczyć, a on zniszczył jej miłość i zaufanie przez ten nagły przypływ złośliwych słów.
Przeciągnął drżącą dłonią po twarzy. Może nie było za późno. Może jeśli zwróci je teraz bez oglądania wspomnienia, błagając o wybaczenie...
Ale nie mógł. Musiał wiedzieć, co chciała przed nim ukryć; co mogło być gorsze niż to, do czego już się przyznała.
Żołądek skręcił mu się z żalu, podszedł do Myślodsiewni, którą trzymał na niskim stoliczku naprzeciw fotela. Ostrożnie przelał pojedynczą nitkę wspomnienia do niej i obserwował jak wiruje niczym rtęć zmieniająca się w dym przez dłuższy moment.
I wtedy zanurzył się w Myślodsiewni.
Severus zorientował się, że stoi na terenie posiadłości Malfoyów, gdzie odbywało się świętowanie. Fajerwerki Weasleyów rozświetlały niebo, a ogniste kropki obsypywały trawnik przed dworkiem. Pamiętał, że dopiero później znalazł się wewnątrz dworu, więc rozglądał się za sobą na zewnątrz.
Niedaleko niego grupa osób tańczyła wokół ogniska do tandetnej melodii wydobywającej się z małego radia. Jeden z tańczących oderwał się od grupy, kierując się w kierunku dużego drzewa, które rosło na rogu wielkiego trawnika.
Gdy podszedł bliżej, zauważył kręconą masę włosów i sprężyste kroki. W świetle księżyca włosy miały srebrnosiwą barwę, jej kroki były lekko hamowane przez pokrytą rosą trawę. Wyglądała okropnie młodo i poważnie, a światło księżyca ukrywało zniszczenia spowodowane przez wojnę. Podążył za nią w cień pod drzewem.
– Profesor Snape! – Hermiona powiedziała radośnie, zwracając się do zacienionej postaci, która leżała, opierając się o pień drzewa, najwyraźniej obserwując baraszkujące osoby na trawie. – Tak myślałam, że cień skrywający się pod drzewem to pan. – W dłoniach trzymała na wpół pustą szklankę, ale jej stopy i głos brzmiały trzeźwo i wydawała się wystarczająco świadoma.
– I, jak widać, miała pani rację – odpowiedział, skłaniając delikatnie głową. Wyglądał na zrelaksowanego albo tak zrelaksowanego, jak nigdy przedtem. W dłoni również trzymał szklankę.
– Racja! – Uśmiechnęła się do niego z ogromnym wyrazem zachwytu przebywania w jego towarzystwie. – Ponieważ chciałam zaprosić pana do tańca, a to byłoby trudne, jeśli okazałoby się, że to nie pan tutaj jest.
Niemal widział myśli krążące po swojej pamięci. Panna Granger właśnie poprosiła go do tańca. Zdecydowanie zalotnym tonem. Czyżby miał halucynacje?
Jego brew się uniosła.
– Ja, panno Granger? Tańczący?
– Czemu nie? I jestem Hermiona. – Upiła łyk pitnego miodu i odstawiła szklankę na wystającym korzeniu drzewa, wyciągając ku niemu smukłe dłonie. – Tylko jeden? Możemy zostać pod drzewem, więc nikt nie zobaczy pana wyprawiającego coś tak frywolnego.
W życiu Severusa Snape’a żadna dziewczyna nigdy nie poprosiła go do tańca. W szczególności nie ładna, uparta czarownica, która wpatrywała się w niego z wyrazem miłego nakłaniania. Nawet zupełnie trzeźwy on był kuszony przez jej czarujące słowa.
Severus odstawił swoją szklankę i poważnie zaakceptował oferowane dłonie.
– Muszę cię ostrzec – rzekł poważnie – że niestety wyszedłem z wprawy tej prostej czynności, jaką jest taniec.
Hermiona się zaśmiała.
– Ja nie jestem w tym w ogóle dobra – przyznała, przysuwając się i uśmiechając do niego ponownie. – Ale zabawa jest wciąż taka sama. I nikt nie patrzy.
Tańczyli i mimo że nie wychodziło im to dobrze, wyglądali na zadowolonych. Severus wydawał się powoli nabierać pewności siebie, spoglądając w dół ze zdziwieniem na dziewczynę w jego ramionach.
– Wydaje się dziwne świętować – powiedział nagle po dłuższej przerwie. – Tak wielu zmarłych i rannych...
– Trochę jak przebudzenie – odpowiedziała Hermiona po chwili namysłu, odchylając głowę do tyłu, by móc na niego spojrzeć poważnie. – Wszyscy dużo przeszliśmy, tak dużo straciliśmy… więc dziś pijemy, śpiewamy i tańczymy, póki znów nie staniemy się radośni.
Patrzył, jak jej włosy suną po dłoni jego ze wspomnienia i jak przyzwoicie spoczywały na jej plecach. Dłonie mu drgnęły, zastanawiając się, jakie to było uczucie. Najładniej wyglądała, kiedy miała spięte włosy, które odsłaniały smukłą szyję i delikatne rysy twarzy. Jednak widząc, jak rozluźnia się po chwili, jego palce drgnęły z chęcią zanurzenia się w falującej kaskadzie.
– Logiczny wniosek – zgodził się, spoglądając na nią. Wyglądał wystarczająco pewnie, nie bełkotał, jednak sposób, w jaki jego emocje ukazywały się wyraźnie na twarzy, był definitywnym znakiem, że wypił zdecydowanie zbyt dużo, niż powinien. – Jednak zwykle ja nie mam skłonności do picia, śpiewania albo tańczenia.
– Ani bycia szczęśliwym, jak zauważyłam – dodała, otaczając dłońmi jego szyję i uśmiechając się do niego. Przyciągnęła jego głowę w dół i pocałowała delikatnie w policzek. – To przykre. Chciałabym, żebyś był szczęśliwy.
Severus prawie mógł poczuć ciepłe muśnięcie na policzku – prawie, lecz jednak nie wystarczająco prawdziwie. Wciąż się przybliżał, oglądając skwapliwie jej twarz, jak obie pary stop się zatrzymują i oboje na siebie patrzą.
– Naprawdę? – Wyglądał na zaskoczonego, spoglądając w dół na nią. Wciąż stała z ramionami obejmującymi jego szyję, a on otoczył rękoma jej talię. – Dlaczego?
Dotknęła jego czoła, małe palce snuły się wzdłuż linii zmarszczki między jego brwiami.
– Ponieważ nie jesteś – prosto odpowiedziała i się do niego uśmiechnęła, przytulając się, co przeszło w objęcie bez żadnej intencji z jego strony. – Cieszę się, że ze mną zatańczyłeś. Bardzo się denerwowałam, czy cię o to poprosić.
Oglądał, jak defensywnie się spina, by po chwili się rozluźnić. Więc nie był kompletnie otumaniony przez alkohol. Jakaś część jego instynktu ciągle w nim była czujna.
Niewielki uśmiech wykrzywił mu usta, kiedy przytuliła się do niego.
– Nie jesteś szczęśliwy tak bardzo, jak powinieneś być – skarciła go, odgarniając ze swojej twarzy kosmyki włosów. – Jesteś zdumiewająco śmiały.
 Jednak mało asertywny. Nigdy na trzeźwo nie ryzykował tak jawnymi pieszczotami. Chciał to zrobić, oczywiście, ale… nie zrobiłby tego.
– I to dobrze ci wychodzi – dopowiedziała, uśmiechając się do niego zadziornie. – Myślę, że będę wystarczająco śmiała, jeśli nie masz nic przeciwko.
I zanim zdążył zrobić więcej, niż uniesienie brwi, chwyciła stanowczo jego głowę i pocałowała go powolnie.
Gdyby był trzeźwy, odsunąłby się wtedy. Prawdopodobnie. Jednak ze względu na to, że trzeźwy nie był, przez chwilę stanął jak skonfundowany, by niepewnie oddać pocałunek. Wydała z siebie cichy dźwięk aprobaty, oplatając jego kark ramionami i kontynuowała całowanie go bez miary, całowanie, w którym on całkowicie się zatracił.
Severus przesunął się niekomfortowo, odwracając wzrok od obejmującej się dwójki. Zdecydowanie to nie wyglądało tak, jak przedstawiła mu tę sytuację. Zapewniała, że to była przygoda, podczas której go wykorzystała, bo był całkowicie otumaniony alkoholem, więc spodziewał się czegoś bardziej… brudnego, plugawego. Coś w stylu “Jestem pijana i ty tu jesteś, zróbmy to”.
Nie prośby o taniec i raczej uroczego flirtu, który doprowadzi do zdecydowanie odwzajemnionego pocałunku. Nie oglądania jej, gdy opuszcza grupę młodszych i przystojniejszych mężczyzn, by szukać jego i kokietować go, by objął ją ramionami. Tak, zdecydowanie to ona przejęła inicjatywę, ale…
Severus przerwał pocałunek, marszcząc lekko brwi.
– Czemu to zrobiłaś? – zapytał, brzmiąc na szczerze zaciekawionego niż podejrzliwego. Kolejny sygnał na to, że wypił o wiele za dużo.
Hermiona uśmiechnęła się do niego.
– Ponieważ wykorzystuję dzień – odpowiedziała, delikatnie przesuwając palcami po jego policzku. – Robię wszystkie rzeczy, na które zwykle jestem zbyt nieśmiała albo za bardzo nerwowa. I to miłe uczucie.
– Łagodne określenie – wymamrotał, przyciągając ją bliżej. – Wykorzystywanie dnia, tak?
– Coś, co oboje powinniśmy robić znacznie częściej – rzekła pewnie. – Pocałujesz mnie jeszcze?
– Z przyjemnością. – I to zrobił, wsuwając rękę w jej włosy i przechylając jej twarz do swojej.
Oglądał z zazdrością, jak jej niewielkie dłonie suną po jego włosach, swoje usta złączone z jej ustami bardzo ciasno i jego dłonie gładzące jej plecy, przyciągające jeszcze bardziej jej ciało do swojego. Poczuł ukłucie w żołądku – gdyby nie zaatakował jej, kiedy starała się ukryć przed nim tę tajemnicę, może mógłby posmakować sam jej pocałunków, zamiast patrzeć jak całuje ją inny? Po długim okresie spokoju, wycofała się, a jej ciepły uśmiech wywołał kolejny ucisk zazdrości.
– Jeśli chcesz kontynuować to w większej prywatności – zaczęła, wskazując nad jego ramieniem – tam jest przytulna szopka, w tej chwili pusta.
Czy wtedy był wystarczająco trzeźwy, by zauważyć na jej twarzy lekkie zdenerwowanie? Sposób, w jaki jej oczy błagały go, by jej nie odmówił? A może czuł tylko szok, gdy w jego ramionach znalazła się czuła, młodsza kobieta po długim czasie bycia samym?
Severus nie protestował i nie zwlekał, opuścił głowę, by jego usta znalazły się przy jej uchu.
– Doskonała propozycja – powiedział nieco stłumionym głosem.
Tam. To był ten moment. Zobaczył nagle wątpliwość na jej twarzy – wiedziała, że to było nietypowe zachowanie dla niego i podejrzewał, że powinna się wycofać.
Cofnęła się, patrząc na niego.. i wtedy wsunęła swoją dłoń w jego, splatając ich palce razem.
– Chodź – szepnęła, pociągając go w stronę szopki.
Zobaczył już wystarczająco. Nie musiał już iść za nimi do szopy.
A jednak poszedł.
Oglądał siebie, będącego uwodzonym, czule całowanym i pieszczonym, co spowodowało, że się zarumienił ze wstydu, gdy zobaczył siebie odpowiadającego z żałosnym pragnieniem. Musiał wtedy pomyśleć, że marzenie się spełniło – świętował swoje uwolnienie od Czarnego Pana z… cóż, jeśli nie z miłością, to przynajmniej z czułością i pasją.
Patrzył, jak pozbywali się szat – zarumieniła się jak nigdy przedtem – i oboje niepewnie badali siebie nawzajem. Nie czuł od niej odrazy ani odpychania… przez jego szczupłość, bladość ani blizny. Patrzył na siebie obejmującego w szczupłych ramionach, całującego bez wstydu i nerwowości.
– Przepraszam…
– Za co?
– Ja… nie robię tego często.
– Ja też nie. Ale to jest wyjątkowa okazja.
Oglądał, jak splatają się na rozłożonych na podłodze szatach, słyszał swoje imię szeptane z miłością i patrzył na jej ręce poruszające się na jego plecach, przytulając go do niej. Nie trwało to długo, oboje byli trochę niezdarni i był pewien, że mógł to zrobić lepiej; jednak po wszystkim wydała z siebie dźwięki zadowolenia, przytrzymując go bliżej i wtulając swoją twarz w jego ramiona. Uśmiechnął się nieśmiało, a ona odwzajemniła uśmiech.
Severus uciekł ze wspomnienia, w gardle go czuł pieczenie. Uwolniony z Myślodsiewni, odskoczył od stoliczka, jego wzrok się rozmył, a nie chciał przyznać nawet przed samym sobą, że to łzy, nawet gdy spłynęły po jego policzkach.
Draco miał rację. Obchodził ją, troszczyła się o niego już wtedy. Odszukała go i uwiodła ze szczerością, która zrekompensowała brak doświadczenia w byciu kuszącą i ponętną. Potem jakoś się rozdzielili i on zasnął w bibliotece, Draco zaprowadził go do łóżka, po czym rano nie pamiętał niczego. Co musiała pomyśleć o nim następnego ranka, gdy warknął na nią, będąc na głębokim kacu? Może że był kolejnym Ronem Weasleyem, który brał, co chciał i zwiewał.
Ale ona wiedziała. Zanim poinformowała go o istnieniu Martina, wiedziała doskonale, że on niczego nie pamięta z tamtej nocy. Jakoś zbyt dużo się sama domyśliła. I tak mu powiedziała.
Severus przetarł twarz rękawem. Słodka, idiotyczna dziewczyna… próbowała zwrócić jego uwagę tradycyjną metodą zakochanych nastolatek, oferując mu seks. I gdyby był w stanie to zapamiętać, pewnie by zadziałało. Nigdy nie został uwiedziony i prawdopodobnie przylgnąłby do cudu jej oczywistego zainteresowania ich metaforycznym spleceniem dłoni. To była wciąż głupia sztuczka, jednak by to zadziałało. Oczywiście ta nieszczęsna dziewczyna obwiała się, że zostanie odkryta, iż zrobiła coś totalnie głupiego, niż pozwolić myśleć, że go molestowała, kiedy był na wpół świadomy.
I wtedy przyszła do niego, przestraszona, lecz zdeterminowana, by powiedzieć, że nosi w sobie jego dziecko. Kolejna próba zwrócenia na siebie jego uwagi czy głupia gryfońska szczerość? Celowo czy nie, zadziałało. Od tamtego momentu całkowicie pochłonęła jego uwagę, chociaż gdy poczęli jego syna jej nie kochał, kocha ją teraz.
– Idealny moment – burknął głośno, określając dosadnie tę chwilę. Nie mógł jej bardziej kochać, upewniając się, że prawdopodobnie nigdy więcej się do niego nie odezwie.
Głośne i ponure miauczenie odpowiedziało na jego słowa, a ponieważ niektóre rzeczy były bardziej nieuniknione niż miłość czy rodzicielstwo, dał kuguchazycy późną kolację. Wyglądała zdecydowanie na rozdrażnioną, a podczas jedzenia ignorowała go celowo.
– Przeproszę – powiedział cicho do zwierzaka. – Dziś… nie, jest za późno. Pewnie śpi. Pójdę do niej jutro od rana, zwrócę wspomnienie i spróbuję wytłumaczyć. Będę błagać o wybaczenie i upokorzę się, jeśli będzie trzeba.
Nienawidził każdej sekundy, ale była tego warta. Bez znaczenia, czy darzyła go sympatią tylko jako uczennica czy jako przelotne zauroczenie, wziąłby każdy moment, który by był i byłby wdzięczny. Jeśli tylko ją przekona, żeby dała mu szansę…
Merlinie, ona była piękna. Jak posąg z różowawego marmuru, doskonale wymodelowane linie i zdecydowane zaokrąglenia. Trochę za szczupła, ale wszyscy byli wtedy pod koniec wojny. Teraz pewnie wygląda inaczej. Po ciąży.
Rozebrał się i wszedł do łóżka, nie oczekując, że będzie w stanie zasnąć, ale potrzebował zrobić coś, by uspokoić Akilah, która natychmiast zwinęła się na jego brzuchu i zaczęła go ugniatać łapkami z wyciągniętymi pazurami. Gdzieś między Akilah zapadającą w sen i wyobrażając sobie Hermionę jako grecki posąg o pełnym wdzięku, jego oczy zamknęły się. Mieszanka szkockiej i wyczerpania wystarczyły, by zatracił się w nieświadomości.