Witajcie!
Nie chcę liczyć czasu, jaki mnie tu nie było... Dziękuję wszystkim, którzy przez te lata nadal tu zaglądają i naprawdę dajecie mi motywację do kontynuowania tego tłumaczenia.
Mnóstwo się zmieniło w moim życiu, na dobre oczywiście :) Postanowiłam sobie kiedyś, że dokończę to tłumaczenie i powoli realizuję to postanowienie.
Nie przedłużając, zapraszam do czytania dalszych losów naszej ulubionej pary Hermiona&Severus w wydaniu Dyce.
Wasza,
Lilee Kab
***
Rozdział 28: Wspomnienia cz. 1.
Hermiona była w
łazience, ciesząc się z około dwudziestu minut, które może poświęcić tylko dla
siebie. Był to jedyny czas, który mogła spędzić z dala od Martina, chłopaków i
wszystkich innych osób, więc się nim cieszyła. Trudno się nie dziwić, że nie
była zadowolona, kiedy drzwi łazienki stanęły otworem i Dilly wśliznęła się
przez nie, zamykając je za sobą.
– Profesor
Snape chce zobaczyć panienkę. Nalega, że to nie może czekać.
Dilly zwykle
była przerażona, widząc Severusa, ale tym razem brzmiała podejrzanie. Hermiona w pośpiechu wygramoliła się z wanny i rozejrzała,
szukając szlafroka. Już dawno temu przyzwyczaiła się do myśli, że Dilly
oglądała ją karmiącą piersią, w kąpieli i innych sytuacjach. Mała skrzatka
zachowywała się podobnie do matki w średnim wieku, która widziała już wszystko
u obu płci, więc nie wydawało się to da niej wielkim problemem.
– Czy coś jest
nie tak, Dilly?
Uszy skrzatki
delikatnie opadły.
– Od profesora
Snape’a czuć napój, panienko – wyszeptała, brzmiąc na oburzoną. – Dilly sądzi,
że profesor nie jest trzeźwy. Profesor Snape prawie nigdy nie pije w trakcie
roku szkolnego, panienko. Dilly się martwi, że stało się coś złego.
Hermiona też
się zmartwiła. Jedyny raz, podczas którego widziała go pijanego bardzo
pogorszył jego zdanie o niej.
– Porozmawiam z
nim, Dilly. Proszę, zrób nam świeżej herbaty.
– Oczywiście,
panienko – rzekła Dilly z powątpiewaniem, jednak posłusznie zniknęła.
Hermiona
nauczyła się, że najszybszym sposobem na pozbycie się skrzata domowego jest
poproszenie go o zrobienie czegoś. Dokładnie zawiązała szlafrok wokół talii,
mając nadzieję, że to nie będzie strasznie oczywiste, że pod spodem jest naga i
wyszła z jeszcze mokrymi stopami wprost do sypialni.
Severus stał na
środku pokoju ze skrzywioną miną, a Hermiona wyczuła słabą woń jakiegoś mocnego
alkoholu.
– Czy coś się
stało?
– Tak. – Jego
dłonie zaciskały i prostowały się na przemian. – Próbowałem sobie przypomnieć,
Hermiono. Próbowałem za pomocą eliksirów, Myślodsiewni, świadomego snu…
Wszystkiego, co mi przyszło na myśl, ale nic nie zadziałało. Wiem, że Draco
znalazł mnie na wpół przytomnego i odprowadził mnie do łóżka koło drugiej.
Wiem, że rozmawiałem z Arturem Weasleyem około dziesiątej i że nakryłem Freda
Weasleya pieszczącego Lucindę Abbot koło wpół do pierwszej. Jednak nie pamiętam
niczego więcej, podobnie jak nie pamiętam… tego. – Spojrzał na kołyskę. – Muszę
wiedzieć, Hermiono.
Hermionę
zmroziło. Gdzieś tylko skrajem świadomości zarejestrowała, że sięgnęła po
najbliższą kolumienkę jej łóżka, próbując się na niej oprzeć.
– Mówiłam ci,
co się stało. Szczegóły na pewno nie są konieczne.
– Moje życie
zbyt długo zależało od świadomości dokładnie wszystkiego tego, co ujawniłem,
kiedy i komu. Posiadanie pustki we wspomnieniach jest… – Pokręcił głową,
marszcząc brwi. – Muszę wiedzieć, co się stało. Dla spokoju umysłu.
Hermiona głośno
przełknęła.
– Powiedziałam
ci wszystko, co było ważne. Naprawdę.
Nie zrobiłby
tego, nie zmusiłby jej, by usiadła i opowiedziała szczegóły… tego. Nie ma
opcji. Nawet jeśli spróbuje, ona nigdy nie będzie w stanie tego opowiedzieć.
– Mam Myślodsiewnię.
Wiesz, w jaki sposób wydobyć…
– Nie. –
Hermiona miała wrażenie, jakby krzyczała odmowę, a w rzeczywistości wydobył się
z niej ledwo duszący szept.
– Byłem tam,
Hermiono, mam prawo…
– Nie. Nie
wydobędę ani jednego mojego wspomnienia, byś mógł obejrzeć nas… razem. –
Hermiona zatrzęsła się. Czuła drętwienie palców i zwolnione bicie serca. Nigdy
się tego nie spodziewała. Komfortowa sytuacja: on nie pamiętał niczego, więc
nie wiedział, jak cholernie nieszczęśliwie zakochaną i głupią z siebie zrobiła;
była to jedyna rzecz, której nigdy nie chciała przed nim ujawnić.
Zmrużył oczy.
– Panno Granger
– powiedział spokojnym, pełnym złości tonem, którego nie słyszała od niego
odkąd myślał, że ona ma romans z Percym. – Przyznała pani, że skupiła pani
swoją uwagę na mnie, podczas gdy ja byłem zbyt pijany, by podejmować świadome decyzje.
Do tegp źle rzucone zaklęcie antykoncepcyjne. Postanowiłaś zaryzykować za nas
dwoje bez konsultacji ze mną o donoszeniu ciąży. Każdą decyzję, która powinna
zostać zaakceptowana, podjęłaś sama. Szansa zobaczenia na własne oczy, co się
dokładnie wydarzyło, a nie wierzenie w jednostronne i pokrótce opowiedziane
zdarzenie jest chyba najmniejszą częścią tego, co jesteś mi winna za to, co
zrobiłaś.
Te słowa
zabolały ją jakby dostała obuchem. Hermiona upadła na podłogę, gdyż drżące nogi
nie zdołały jej utrzymać.
– Ja… ja
myślałam… – wyszeptała, patrząc na jego rozmazaną postać, bo oczy wypełniły się
łzami. – Nie sądziłam, że nadal jesteś na mnie zły.
– Nie byłem,
póki nie odmówiłaś obejrzenia mi mojej własnej przeszłości – odpowiedział
zimnym tonem. – Czego właściwie wstydzisz się, żebym zobaczył? Dlaczego jesteś
tak przerażona, że mógłbym poznać prawdę?
Hermiona
poczuła lekki szok, kiedy w końcu zauważyła, że on ciągle stoi w postawie
obronnej, a ręce mu drżą. Po latach cierpienia męki jako prawa ręka obu stron,
oczywiście mógł myśleć, że jej sekret musi kryć coś bolesnego. To był ból,
który sprawił, że był taki oschły. Nie nienawidził jej. On nie był w stanie
udawać, że ją lubi tak długo, on po prostu… się bał. Musiał wiedzieć. I nigdy
więcej jej nie zaufa, jeśli ona nie pokaże mu prawdy, jakby nie była
upokarzająca.
Ręce jej tak
mocno drżały, że usiłowała kilkukrotnie wyciągnąć różdżkę z kieszeni.
– Podaj
miseczkę z kredensu. – Podał ją w milczeniu, gdy dotknęła końcem różdżki swojej
skroni i z zamkniętymi oczami skupiała się na tamtej nocy. – Chcę to
wspomnienie z powrotem zaraz po tym, jak się z nim zapoznasz.
– Zwrócę je. –
Miseczka delikatnie przysunęła się do jej ramienia. – Daj mi to.
Głośno
przełykając, łzy spłynęły w dół jej policzków spod zamkniętych powiek. Hermiona
strzepnęła srebrną nitką i pozwoliła jej wpaść prosto do malutkiej miseczki. To
bolało, och, jak to bolało, stracić to jedyne wspomnienie o nim. Wspomnienie,
którego mogła już nie odzyskać i poczuła zimną pustkę w swojej pamięci. To było
jak otwarta rana.
– Weź je. Jeśli
musisz.
– Muszę.
Usłyszała
kroki, otworzyły się drzwi i po chwili zamknęły. Wciąż kuliła się na podłodze,
bezradnie płacząc, kiedy pojawiła się Dilly z już niepotrzebną herbatą.
Severus wciąż nierówno
oddychał, kiedy zamknął i zaczarował za sobą drzwi.
Kurwa. Kurwa.
Kurwa.
Nie tego
oczekiwał. Jeśli Draco jakimś cudem miał rację, właśnie zniszczył jakiekolwiek
ciepłe uczucia, które mogła do niego żywić.
Nie był w
stanie nic z tym zrobić. Spodziewał się, że nie będzie chętna do pokazania mu
wspomnienia, a nawet był skłonny pozwolić jej pominąć ten akt intymności.
Jednak gdy po złożeniu prośby zobaczył u niej starch i poczucie winy wypisaną
wprost na jej twarzy, wiedział już, że wydarzyło się coś, o czym mu nie powiedziała.
Coś, czego nie chciała, by wiedział.
Voldemort.
Śmierciożercy. Aurorzy. Zakon. Huncwoci.
Wobec
wszystkich był bezradny, a oni wykorzystali go do swoich celów, bo myśleli, że
będzie najlepszą opcją. Na widok jej twarzy wypełnionej poczuciem winy lata
strachu, goryczy i wstydu wzmogły się w ogromnym przypływie złości pod tytułem:
“Coś ty mi zrobiła?” i w tamtym momencie jej nienawidził. Chciał, żeby poczuła
się tak bezradna i przestraszona jak on się czuł.
I to
zadziałało. Gdy ją zostawił, leżała skulona na podłodze, szlochając, jakby ktoś
złamał jej serce. Może tak było. Może Draco miał rację i ona zaczynała się
troszczyć, a on zniszczył jej miłość i zaufanie przez ten nagły przypływ
złośliwych słów.
Przeciągnął
drżącą dłonią po twarzy. Może nie było za późno. Może jeśli zwróci je teraz bez
oglądania wspomnienia, błagając o wybaczenie...
Ale nie mógł.
Musiał wiedzieć, co chciała przed nim ukryć; co mogło być gorsze niż to, do
czego już się przyznała.
Żołądek skręcił
mu się z żalu, podszedł do Myślodsiewni, którą trzymał na niskim stoliczku
naprzeciw fotela. Ostrożnie przelał pojedynczą nitkę wspomnienia do niej i
obserwował jak wiruje niczym rtęć zmieniająca się w dym przez dłuższy moment.
I wtedy
zanurzył się w Myślodsiewni.
Severus zorientował się, że stoi na terenie posiadłości
Malfoyów, gdzie odbywało się świętowanie. Fajerwerki Weasleyów rozświetlały
niebo, a ogniste kropki obsypywały trawnik przed dworkiem. Pamiętał, że dopiero
później znalazł się wewnątrz dworu, więc rozglądał się za sobą na zewnątrz.
Niedaleko niego grupa osób tańczyła wokół
ogniska do tandetnej melodii wydobywającej się z małego radia. Jeden z
tańczących oderwał się od grupy, kierując się w kierunku dużego drzewa, które rosło
na rogu wielkiego trawnika.
Gdy podszedł bliżej, zauważył kręconą masę
włosów i sprężyste kroki. W świetle księżyca włosy miały srebrnosiwą barwę, jej
kroki były lekko hamowane przez pokrytą rosą trawę. Wyglądała okropnie młodo i
poważnie, a światło księżyca ukrywało zniszczenia spowodowane przez wojnę.
Podążył za nią w cień pod drzewem.
– Profesor
Snape! – Hermiona powiedziała radośnie, zwracając się do zacienionej postaci,
która leżała, opierając się o pień drzewa, najwyraźniej obserwując baraszkujące
osoby na trawie. – Tak myślałam, że cień skrywający się pod drzewem to pan. – W
dłoniach trzymała na wpół pustą szklankę, ale jej stopy i głos brzmiały trzeźwo
i wydawała się wystarczająco świadoma.
– I, jak widać,
miała pani rację – odpowiedział, skłaniając delikatnie głową. Wyglądał na
zrelaksowanego albo tak zrelaksowanego, jak nigdy przedtem. W dłoni również
trzymał szklankę.
– Racja! –
Uśmiechnęła się do niego z ogromnym wyrazem zachwytu przebywania w jego
towarzystwie. – Ponieważ chciałam zaprosić pana do tańca, a to byłoby trudne,
jeśli okazałoby się, że to nie pan tutaj jest.
Niemal widział
myśli krążące po swojej pamięci. Panna Granger właśnie poprosiła go do tańca.
Zdecydowanie zalotnym tonem. Czyżby miał halucynacje?
Jego brew się
uniosła.
– Ja, panno
Granger? Tańczący?
– Czemu nie? I
jestem Hermiona. – Upiła łyk pitnego miodu i odstawiła szklankę na wystającym
korzeniu drzewa, wyciągając ku niemu smukłe dłonie. – Tylko jeden? Możemy
zostać pod drzewem, więc nikt nie zobaczy pana wyprawiającego coś tak
frywolnego.
W życiu Severusa Snape’a żadna dziewczyna
nigdy nie poprosiła go do tańca. W szczególności nie ładna, uparta czarownica, która
wpatrywała się w niego z wyrazem miłego nakłaniania. Nawet zupełnie trzeźwy on
był kuszony przez jej czarujące słowa.
Severus
odstawił swoją szklankę i poważnie zaakceptował oferowane dłonie.
– Muszę cię
ostrzec – rzekł poważnie – że niestety wyszedłem z wprawy tej prostej
czynności, jaką jest taniec.
Hermiona się
zaśmiała.
– Ja nie jestem
w tym w ogóle dobra – przyznała, przysuwając się i uśmiechając do niego
ponownie. – Ale zabawa jest wciąż taka sama. I nikt nie patrzy.
Tańczyli i mimo
że nie wychodziło im to dobrze, wyglądali na zadowolonych. Severus wydawał się
powoli nabierać pewności siebie, spoglądając w dół ze zdziwieniem na dziewczynę
w jego ramionach.
– Wydaje się
dziwne świętować – powiedział nagle po dłuższej przerwie. – Tak wielu zmarłych
i rannych...
– Trochę jak
przebudzenie – odpowiedziała Hermiona po chwili namysłu, odchylając głowę do
tyłu, by móc na niego spojrzeć poważnie. – Wszyscy dużo przeszliśmy, tak dużo
straciliśmy… więc dziś pijemy, śpiewamy i tańczymy, póki znów nie staniemy się
radośni.
Patrzył, jak jej włosy suną po dłoni jego ze
wspomnienia i jak przyzwoicie spoczywały na jej plecach. Dłonie mu drgnęły,
zastanawiając się, jakie to było uczucie. Najładniej wyglądała, kiedy miała
spięte włosy, które odsłaniały smukłą szyję i delikatne rysy twarzy. Jednak
widząc, jak rozluźnia się po chwili, jego palce drgnęły z chęcią zanurzenia się
w falującej kaskadzie.
– Logiczny
wniosek – zgodził się, spoglądając na nią. Wyglądał wystarczająco pewnie, nie
bełkotał, jednak sposób, w jaki jego emocje ukazywały się wyraźnie na twarzy,
był definitywnym znakiem, że wypił zdecydowanie zbyt dużo, niż powinien. –
Jednak zwykle ja nie mam skłonności do picia, śpiewania albo tańczenia.
– Ani bycia
szczęśliwym, jak zauważyłam – dodała, otaczając dłońmi jego szyję i uśmiechając
się do niego. Przyciągnęła jego głowę w dół i pocałowała delikatnie w policzek.
– To przykre. Chciałabym, żebyś był szczęśliwy.
Severus prawie mógł poczuć ciepłe muśnięcie na
policzku – prawie, lecz jednak nie wystarczająco prawdziwie. Wciąż się przybliżał,
oglądając skwapliwie jej twarz, jak obie pary stop się zatrzymują i oboje na
siebie patrzą.
– Naprawdę? –
Wyglądał na zaskoczonego, spoglądając w dół na nią. Wciąż stała z ramionami
obejmującymi jego szyję, a on otoczył rękoma jej talię. – Dlaczego?
Dotknęła jego
czoła, małe palce snuły się wzdłuż linii zmarszczki między jego brwiami.
– Ponieważ nie
jesteś – prosto odpowiedziała i się do niego uśmiechnęła, przytulając się, co
przeszło w objęcie bez żadnej intencji z jego strony. – Cieszę się, że ze mną
zatańczyłeś. Bardzo się denerwowałam, czy cię o to poprosić.
Oglądał, jak defensywnie się spina, by po
chwili się rozluźnić. Więc nie był kompletnie otumaniony przez alkohol. Jakaś
część jego instynktu ciągle w nim była czujna.
Niewielki
uśmiech wykrzywił mu usta, kiedy przytuliła się do niego.
– Nie jesteś
szczęśliwy tak bardzo, jak powinieneś być – skarciła go, odgarniając ze swojej
twarzy kosmyki włosów. – Jesteś zdumiewająco śmiały.
Jednak
mało asertywny. Nigdy na trzeźwo nie ryzykował tak jawnymi pieszczotami. Chciał
to zrobić, oczywiście, ale… nie zrobiłby tego.
– I to dobrze
ci wychodzi – dopowiedziała, uśmiechając się do niego zadziornie. – Myślę, że
będę wystarczająco śmiała, jeśli nie masz nic przeciwko.
I zanim zdążył
zrobić więcej, niż uniesienie brwi, chwyciła stanowczo jego głowę i pocałowała
go powolnie.
Gdyby był
trzeźwy, odsunąłby się wtedy. Prawdopodobnie. Jednak ze względu na to, że
trzeźwy nie był, przez chwilę stanął jak skonfundowany, by niepewnie oddać
pocałunek. Wydała z siebie cichy dźwięk aprobaty, oplatając jego kark ramionami
i kontynuowała całowanie go bez miary, całowanie, w którym on całkowicie się
zatracił.
Severus przesunął się niekomfortowo, odwracając
wzrok od obejmującej się dwójki. Zdecydowanie to nie wyglądało tak, jak
przedstawiła mu tę sytuację. Zapewniała, że to była przygoda, podczas której go
wykorzystała, bo był całkowicie otumaniony alkoholem, więc spodziewał się
czegoś bardziej… brudnego, plugawego. Coś w stylu “Jestem pijana i ty tu jesteś,
zróbmy to”.
Nie prośby o taniec i raczej uroczego
flirtu, który doprowadzi do zdecydowanie odwzajemnionego pocałunku. Nie
oglądania jej, gdy opuszcza grupę młodszych i przystojniejszych mężczyzn, by
szukać jego i kokietować go, by objął ją ramionami. Tak, zdecydowanie to ona
przejęła inicjatywę, ale…
Severus
przerwał pocałunek, marszcząc lekko brwi.
– Czemu to
zrobiłaś? – zapytał, brzmiąc na szczerze zaciekawionego niż podejrzliwego.
Kolejny sygnał na to, że wypił o wiele za dużo.
Hermiona
uśmiechnęła się do niego.
– Ponieważ
wykorzystuję dzień – odpowiedziała, delikatnie przesuwając palcami po jego
policzku. – Robię wszystkie rzeczy, na które zwykle jestem zbyt nieśmiała albo
za bardzo nerwowa. I to miłe uczucie.
– Łagodne
określenie – wymamrotał, przyciągając ją bliżej. – Wykorzystywanie dnia, tak?
– Coś, co oboje
powinniśmy robić znacznie częściej – rzekła pewnie. – Pocałujesz mnie jeszcze?
– Z
przyjemnością. – I to zrobił, wsuwając rękę w jej włosy i przechylając jej
twarz do swojej.
Oglądał z zazdrością, jak jej niewielkie
dłonie suną po jego włosach, swoje usta złączone z jej ustami bardzo ciasno i
jego dłonie gładzące jej plecy, przyciągające jeszcze bardziej jej ciało do
swojego. Poczuł ukłucie w żołądku – gdyby nie zaatakował jej, kiedy starała się
ukryć przed nim tę tajemnicę, może mógłby posmakować sam jej pocałunków,
zamiast patrzeć jak całuje ją inny? Po długim okresie spokoju, wycofała się, a
jej ciepły uśmiech wywołał kolejny ucisk zazdrości.
– Jeśli chcesz
kontynuować to w większej prywatności – zaczęła, wskazując nad jego ramieniem –
tam jest przytulna szopka, w tej chwili pusta.
Czy wtedy był wystarczająco trzeźwy, by
zauważyć na jej twarzy lekkie zdenerwowanie? Sposób, w jaki jej oczy błagały
go, by jej nie odmówił? A może czuł tylko szok, gdy w jego ramionach znalazła
się czuła, młodsza kobieta po długim czasie bycia samym?
Severus nie
protestował i nie zwlekał, opuścił głowę, by jego usta znalazły się przy jej
uchu.
– Doskonała
propozycja – powiedział nieco stłumionym głosem.
Tam. To był ten moment. Zobaczył nagle
wątpliwość na jej twarzy – wiedziała, że to było nietypowe zachowanie dla niego
i podejrzewał, że powinna się wycofać.
Cofnęła się,
patrząc na niego.. i wtedy wsunęła swoją dłoń w jego, splatając ich palce
razem.
– Chodź –
szepnęła, pociągając go w stronę szopki.
Zobaczył już wystarczająco. Nie musiał już iść
za nimi do szopy.
A jednak poszedł.
Oglądał siebie, będącego uwodzonym, czule całowanym
i pieszczonym, co spowodowało, że się zarumienił ze wstydu, gdy zobaczył siebie
odpowiadającego z żałosnym pragnieniem. Musiał wtedy pomyśleć, że marzenie się
spełniło – świętował swoje uwolnienie od Czarnego Pana z… cóż, jeśli nie z
miłością, to przynajmniej z czułością i pasją.
Patrzył, jak pozbywali się szat – zarumieniła
się jak nigdy przedtem – i oboje niepewnie badali siebie nawzajem. Nie czuł od
niej odrazy ani odpychania… przez jego szczupłość, bladość ani blizny. Patrzył
na siebie obejmującego w szczupłych ramionach, całującego bez wstydu i
nerwowości.
– Przepraszam…
– Za co?
– Ja… nie robię
tego często.
– Ja też nie.
Ale to jest wyjątkowa okazja.
Oglądał, jak splatają się na rozłożonych na
podłodze szatach, słyszał swoje imię szeptane z miłością i patrzył na jej ręce
poruszające się na jego plecach, przytulając go do niej. Nie trwało to długo,
oboje byli trochę niezdarni i był pewien, że mógł to zrobić lepiej; jednak po
wszystkim wydała z siebie dźwięki zadowolenia, przytrzymując go bliżej i wtulając
swoją twarz w jego ramiona. Uśmiechnął się nieśmiało, a ona odwzajemniła
uśmiech.
Severus uciekł
ze wspomnienia, w gardle go czuł pieczenie. Uwolniony z Myślodsiewni, odskoczył
od stoliczka, jego wzrok się rozmył, a nie chciał przyznać nawet przed samym
sobą, że to łzy, nawet gdy spłynęły po jego policzkach.
Draco miał
rację. Obchodził ją, troszczyła się o niego już wtedy. Odszukała go i uwiodła ze
szczerością, która zrekompensowała brak doświadczenia w byciu kuszącą i
ponętną. Potem jakoś się rozdzielili i on zasnął w bibliotece, Draco
zaprowadził go do łóżka, po czym rano nie pamiętał niczego. Co musiała pomyśleć
o nim następnego ranka, gdy warknął na nią, będąc na głębokim kacu? Może że był
kolejnym Ronem Weasleyem, który brał, co chciał i zwiewał.
Ale ona
wiedziała. Zanim poinformowała go o istnieniu Martina, wiedziała doskonale, że
on niczego nie pamięta z tamtej nocy. Jakoś zbyt dużo się sama domyśliła. I tak
mu powiedziała.
Severus przetarł
twarz rękawem. Słodka, idiotyczna dziewczyna… próbowała zwrócić jego uwagę
tradycyjną metodą zakochanych nastolatek, oferując mu seks. I gdyby był w
stanie to zapamiętać, pewnie by zadziałało. Nigdy nie został uwiedziony i
prawdopodobnie przylgnąłby do cudu jej oczywistego zainteresowania ich
metaforycznym spleceniem dłoni. To była wciąż głupia sztuczka, jednak by to
zadziałało. Oczywiście ta nieszczęsna dziewczyna obwiała się, że zostanie
odkryta, iż zrobiła coś totalnie głupiego, niż pozwolić myśleć, że go
molestowała, kiedy był na wpół świadomy.
I wtedy przyszła
do niego, przestraszona, lecz zdeterminowana, by powiedzieć, że nosi w sobie
jego dziecko. Kolejna próba zwrócenia na siebie jego uwagi czy głupia gryfońska
szczerość? Celowo czy nie, zadziałało. Od tamtego momentu całkowicie pochłonęła
jego uwagę, chociaż gdy poczęli jego syna jej nie kochał, kocha ją teraz.
– Idealny
moment – burknął głośno, określając dosadnie tę chwilę. Nie mógł jej bardziej
kochać, upewniając się, że prawdopodobnie nigdy więcej się do niego nie
odezwie.
Głośne i ponure
miauczenie odpowiedziało na jego słowa, a ponieważ niektóre rzeczy były
bardziej nieuniknione niż miłość czy rodzicielstwo, dał kuguchazycy późną
kolację. Wyglądała zdecydowanie na rozdrażnioną, a podczas jedzenia ignorowała
go celowo.
– Przeproszę –
powiedział cicho do zwierzaka. – Dziś… nie, jest za późno. Pewnie śpi. Pójdę do
niej jutro od rana, zwrócę wspomnienie i spróbuję wytłumaczyć. Będę błagać o
wybaczenie i upokorzę się, jeśli będzie trzeba.
Nienawidził każdej
sekundy, ale była tego warta. Bez znaczenia, czy darzyła go sympatią tylko jako
uczennica czy jako przelotne zauroczenie, wziąłby każdy moment, który by był i
byłby wdzięczny. Jeśli tylko ją przekona, żeby dała mu szansę…
Merlinie, ona
była piękna. Jak posąg z różowawego marmuru, doskonale wymodelowane linie i
zdecydowane zaokrąglenia. Trochę za szczupła, ale wszyscy byli wtedy pod koniec
wojny. Teraz pewnie wygląda inaczej. Po ciąży.
Rozebrał się i
wszedł do łóżka, nie oczekując, że będzie w stanie zasnąć, ale potrzebował
zrobić coś, by uspokoić Akilah, która natychmiast zwinęła się na jego brzuchu i
zaczęła go ugniatać łapkami z wyciągniętymi pazurami. Gdzieś między Akilah
zapadającą w sen i wyobrażając sobie Hermionę jako grecki posąg o pełnym wdzięku,
jego oczy zamknęły się. Mieszanka szkockiej i wyczerpania wystarczyły, by
zatracił się w nieświadomości.